JAZOWSKO – czasy nowożytne

Jeszcze w Średniowieczu Jazowsko było wsią szlachecka, a potem magnacką: należało do Lubomirskich (od początku XVII w. za życia kasztelana wojnickiego Sebastiana L. – ur. 1546, zm. 1613), od 1719 r. do Sanguszków (dziewierz, czyli szwagier starosty sandomierskiego księcia Aleksandra Dominika L., marszałek nadworny litewski książę Paweł Lubartowicz S. objął w wyniku ożenku z księżniczką Marianną L. i po bezpotomnej śmierci szwagra, należącą do niego ordynację ostrogską oraz wiele innych dóbr, w tym Jazowsko), a od 1753 r. do Tyszkiewiczów (księżniczka Łucja L. wyszła za hrabiego Jerzego T., zginęła tragicznie zastrzelona… przypadkowo przez własnego syna).

W skład klucza dóbr jazowskich (z rejestru pogłównego z lat 1662/3 wynika, że w Jazowsku mieszkało wtedy 250 osób) wchodziły ponadto Gruszów, Łazy (63 mieszkańców), Obidza (246 ludzi) i Brzyna (106). Pańszczyzna wynosiła 4 dni w tygodniu, a dziesięcina – z każdego łanu 1 kogut, 2 sery, 20 jaj, miarka jęczmienia, 2 miarki owsa i 5 grzywien w srebrze.

Zwłaszcza w czasach saskich, w których wojewoda krakowski i starosta spiski książę Teodor Lubomirski walczył z królem Augustem II Mocnym (1670-1733), Jazowsko ucierpiało od służących pod rozkazami magnata Kozaków i chorągwi wołoskiej. Potem przebywały tu oddziały starosty sądeckiego, oboźnego koronnego i księcia „czartowskiego, bo nie godzien tytułu jaśnie oświeconego” – jak pieklił się proboszcz Jan Owsiński – Jerzego Lubomirskiego, które „wdali się we znaki miejscowej ludności”. Z tego powodu w 1709 r. „dla oppressyjej wielkiej i uciążliwości niewypowiedzianej, jeden człek nie mogąc wytrzymać, że nie miał dać na składkę albo na dawkę półtoraków sześci żołnierzowi, niejaki Kazimierz Groński na Obidzy 16 july [lipca] obwiesił się”.

Niespokojne czasy zrodziły także zbójnictwo, które trudniło się łupiestwem tego, co zostało. Siejący postrach rabusie koczowali w jaskini na pobliskiej górze Skałka (1168 m n.p.m.), a rekrutowali się z chłopów, którzy zbiegli przed uciskiem pańszczyźnianym, ale ich harnasiem, czyli hersztem był szlachcic wyjęty spod prawa – Józef Baczyński. Został schwytany i stracony w Krakowie w 1735 r. razem z trzema innymi. Jego następcę – podhetmaniego Łazarczyka z Tylmanowej stracono rok później z 6 towarzyszami w Lewoczy (na Węgrzech, jak wtedy pisano; obecnie Słowacja).

Rozbójnictwem parali się także szanowani obywatele: „2 februarii [lutego 1736 r.] wyruszywszy się z tych stron jegomość pan Darowski, wziął wóz kowany z czterema końmi panu Nowakowiczowi Piotrowi z Łącka (…). Jadąc przez Łukowicę, wiele biedy narobili po wsi: gdzie co napadli to brali, z kobietami niewstydny czynili”.

Odnotowywane są klęski żywiołowe (1662 – wspomniana już powódź, co „wieś całą Jazowsko zabrała”, 1689 – pożar, w którym spłonął dwór z przyległościami i plonami, 1695, 1728, 1730 i 1738 – plaga myszy, 1703 – wicher, który „w Krakowie na zamku wieżę zegarową obalił”, 1709 – mróz taki, że „wójt umroził się, jadąc z miasta z jarmarku pijany” [z innych źródeł wiadomo, że nazywał się Grzegorz Satkowski, a zamarzł na śmierć w drodze ze Starego Sącza], zaś „w farze jazowskiej zjedli dzieci ludzkich ośmioro ciż drapieżni zwierzowie wilcy”, 1711-12 i 1748 – szarańcza, 1813 – powódź, która zniszczyła folwark Majerz, młyn na Wyżniej Równi i „przy Kadczy karczemkę murowaną, w niej ludzi 6”), epidemie (1705, 1707-8 i 1710 – morowe powietrze, z powodu którego „znacznie wszędzie wymarło”, a „niepogrzebionychPSI porozwłóczyli i pozjadali trupy”) i zjawiska nadprzyrodzone (1680 – kometa „niesłychanej wielkości”, 1699 – zaćmienie słońca „na co patrzeć było z wielkim strachem”, 1811 – kometa, ta sama, o jakiej w „Panu Tadeuszu” napisał Adam Mickiewicz, 1827 – krwawy deszcz).

Ks. Maciej Maryniarczyk, który kontynuował pisanie „Kroniki Jazowska” od 1887 r., zanotował, że „parafianie oddawali się strasznemu nałogowi pijaństwa”, podając przykłady, jak np. „umarł bez zaopatrzenia Józef Dróżdż pijak – zaziębiwszy się leżeniem pod Kawówką na drodze”. Nota bene – 100 lat później kampania antyalkoholowa ks. Maryniarczyka znalazła kontynuatorów, gdy ze względu na rozboje i chuligańskie wybryki Rada Gminy Łącko zakazała w całym 1998 r. sprzedaży w Jazowsku alkoholu mocniejszego niż piwo.

Jazowsko było wsią rolniczą, ale dość uprzemysłowioną. Za Dunajcem w stronę Obidzy istniała założona w II połowie XVI w. huta szkła. W latach 1607-13 hutnik Kasper wyrabiał kilka gatunków szyb. Zaopatrywali się w nie szklarze także z Nowego Sącza. Ostatni właściciel Kasper Rempalski zbankrutował i zaprzestał produkcji na samym początku XIX w. Od 1805 r. wieś należała do starosty ropczyckiego Marcelego Wyszkowskiego, który kupił ją za 320 tys. zł. Ta rodzina w połowie XIX w. ufundowała szkołę i szpital (przytułek) dla ubogich. Działały też browar, gorzelnia i kuźnia. W okresie międzywojennym planowano tu przegrodzenie rzeki zaporą, która miała stanowić część tzw. kaskady Dunajca, ale ostatecznie ograniczono się do Rożnowa.

W 1875 r. folwark w Jazowsku za 120 tys. zł reńskich przeszedł na własność spółki Ader et Robinson. Austriak żydowskiego pochodzenia Michał Ader (1837-1911) wybudował tu w 1892 r. tartak parowy, na bazie którego utworzono fabrykę mebli giętych (np. fotele bujane), znaną potem w Europie – jej wyroby wysyłano też nawet do USA, Kanady, Argentyny, Azji i Afryki. Później za rok powstania fabryki podawano 1884, choć po raz pierwszy zarejestrowano ją 10 lat później. Dla robotników, których zatrudniano maksymalnie do 400, wzniesiono czworaki na osiedlu Opijówka zwanym też Opiłówką.

Oprócz tego Ader miał ponad 300 mórg ziemi ornej i wiele lasów, browar, plantację chmielu i cegielnię. Już przed II wojną światową fabryka mebli posiadałaTELEFONY. Na wieść o wybuchu wojny Aderowie i ich urzędnicy uciekli, nie wypłacając pracownikom poborów za 2 miesiące.

4 września 1939 r. Jazowsko zajęli NIEMCY słowaccy” – jak odnotował Jan Zaremba, który tak opisywał okupację: „Żywiono się trawą, lebiodą, gotowano strawę z pokrzyw, suszono oskrobany, mielono je i pieczono placki”.

W czasie wojny zarząd nad fabryką i dworem objęli hitlerowcy, a z ich poręki Niemiec sudecki Hans Sikora, przed wojną leśniczy w Obidzy, podejrzewany o to, że już wtedy służył niemieckiej piątej kolumnie i wywiadowi. W 1944 r. został zastrzelony przez AK za znęcanie się nad Polakami. Sukces był pyrrusowy, bo w odwecie Niemcy rozstrzelali 20 więźniów gestapo w Nowym Sączu.

W czasie wojny w okolicznych górach kwitła partyzantka, polska i radziecka, ale o tym wyczerpująco pisze Grzegorz Olszewski w książce „Jazowsko. Dzieje wsi”. Przed zbliżającą się klęską Niemcy w lipcu 1944 r. wywieźli maszyny z fabryki mebli. W grudniu radziecki oddział partyzancki „Aloszy” spalił zabudowania fabryczne, tartaczne i dworskie. Dwór nie istniał już od 1940 r., kiedy uległ „naturalnemu” pożarowi.