Zapiski sołtysa Szlęka
Jan Szlęk, sołtys Kiczni w latach 1948-85, pozostawił w rękopisie rodzaj pamiętnika, w którym spisywał najważniejsze wydarzenia z dziejów wsi za jego czasów, począwszy od 1949 r. Oprócz suchego odnotowywania zmian, jakie zachodziły we wsi, dodał też nieco tła obyczajowego.
Np. (uwaga: w cytatach zachowano pisownię oryginalną, charakteryzującą się m.in. deficytem znakiem interpunkcyjnych): „w następnym roku to jest 1951 przebudowano drogę na Zakicznie na Wolicy był tam wąwóz o długości 850 metrów po obydwu stronach wąwozu były strome brzegi zarosłe tarniną a środkiem tego wąwozu była droga tak wąska że z trudem można było przejechać konnym wozem przystąpiono do pracy czynem społecznym (…) przy tej pracy było wiele kłopotów i utarczek i złości z właścicielami gruntów przyległych do drogi”.
Albo w innym miejscu: „w roku 1964 przystąpiono do budowy odcinka drogi od Kurzei do zapory pod młynem (…) było wiele utarczek z gospodarzami z Łazarzowskiej roli przy budowie tej drogi bo Jaworowi wieś zapłaciła za ogród co zabrali na drogę a tym bogatszym gospodarzom nie płacono to się strasznie unosili”.
Niezaangażowanemu obserwatorowi wydaje się nie do pojęcia, że byli tacy, wcale liczni, bo sołtys pisze „wielu”, którzy burzyli się przeciwko inwestycjom, jakie miały służyć ogółowi, w tym i im samym. Dlaczego tak jest, że oczywisty postęp ludzie często odbierają jako osobistą krzywdę?
Sołtys dostrzegł lukę rynkową w swojej wsi i: „W roku 1954 założonoSKLEP wiejski (…) pierwsza sprzedawczyni tego sklepu była czternastoletnia Szlęk Krystyna córka sołtysa wsi a towar do sklepu dowoził końmi syn sołtysa Piotr”.
W ogóle światły sołtys odgrywał pionierską rolę i zaszczepiał nowinki: „najpierw ze wsi doprowadził wodę do swojej zagrody w roku 1959 Sołtys wsi ob. Szlęk Jan wszyscy mieszkańcy wsi zaglądali próbowali wodę czy jest dobra bo chłop jest bardzo niewierny jak się sam nie przekona to nie wierzy, kiedy nie pokosztowali poszli w ślady Sołtysa i wodę doprowadzili do swoich obejść ale upłynęło dziesięć lat na badaniach i przekonywaniu”.
Cywilizacja wkraczała do Kiczni wielkimi krokami: „Następną zmorą wsi była elektryfikacja wsi, nie można było się doczekać żeby w plan Państwowy wieś Kicznia weszła, aż wreszcie pod koniec roku 1966 wieś ujęto do planu w rok później to jest w roku 1967 przystąpiono do elektryfikacji wsi, pod koniec września skierowano z zakładu z Krakowa 7 ekip elektryków ludność ze wsi pomagała czynem (…) i na świętego Mikołaja zabłysła w naszej wsi żarówka”.
Tym razem sołtys nie narzekał na partykularyzm i protesty, lecz podkreślał zaangażowanie mieszkańców w prace.
Wkrótce doszło do następnego epokowego wydarzenia: „W roku 1976 uruchomiono dojazd PKS do wsi”. Istnienie linii autobusowej stanęło jednak pod znakiem zapytania. Nasz szczery sołtys Szlęk zanotował: „na razie tak dużo ludzi nie jechało a kierowcy nigdy nie biletowali pasażerów do Łącka”. Chodzi o powszechną w owych czasach praktykę szoferów PKS, którzy jednocześnie pełnili rolę konduktorów i zamiast wydawać bilety, chowali pieniądze do własnej kieszeni. W ten sposób sprzedaż biletów na wielu liniach była znacznie mniejsza niż faktyczna liczba pasażerów, a to sprawiało, że kierownictwo PKS likwidowało nierentowne – w jego przekonaniu, wynikającym z realnych wpływów kasowych – kursy. I jak w owych czasach ten nagminnie okradany PKS miał dobrze funkcjonować? I żeby tylko PKS…
Sołtys pisze: „zachodziła obawa że zlikwidują dojazd z Łącka do Kiczni jednak ludzie zaczęli dojeżdżać do pracy i szkoły więc rano zawsze pełny PKS i już były 4 kursy dziennie i PKS domagał się żeby drogi poprawić w roku 1980 położono asfalt na drodze do przystanku przed Kurzeją sprawa dojazdu była już pewna”.
Dojeżdżający do pracy i szkół kupowali bowiem bilety miesięczne bezpośrednio w kasie PKS, więc ich przejazdy odbywały się w systemie bezgotówkowym i kierowcy nie mogli okradać już własnej firmy. W ten sposób jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki linia przestała być nierentowna! Z całym systemem podobna operacja już się jednak nie udała…
Zapiski kończą się w 1990 r., bo w tym właśnie roku sołtys Szlęk zmarł. Jego następca – obecny (stan na październik 2014 r.) sołtys Antoni Faron – dostał od niego austriacką mapę z 1848 r., na której ich Potok Zakiczański nosi niemiecką nazwę Bach.