(1909-1995) strażak, który ocalił przed wysadzeniem most przeprowadzający ulicę Lwowską przez rzekę Kamienicę.
Urodził się 27 września 1909 r. w Nawojowej. Jako młody chłopak pracował w tartaku hrabiego Adama Stadnickiego, gdzie uczył się zawodu stolarza. W 1935 r. mając 26 lat został przyjęty do zawodowej straży pożarnej w Nowym Sączu. Służył w strażnicy przy ul. Grybowskiej. Mieszkał z żoną i synem w starym młynie koło szpitala.
W sierpniu 1939 r. został zmobilizowany jako rezerwista 1. Pułku Strzelców Podhalańskich. Kampania wrześniowa skończyła się jednak dla niego szybko. W połowie września w okolicach Krosna dostał się do niewoli niemieckiej. Uciekł z obozu przejściowego w Łańcucie i wrócił do Sącza oraz do pracy w straży pożarnej.
18 stycznia 1945 roku Michalewski uratował przed wysadzeniem w powietrze most na rzece Kamienicy .
Oto jak zapamiętał to wydarzenie: „17 stycznia po południu podjąłem 24-godzinny dyżur. W nocy, a właściwie około godziny 5. nad ranem, miastem wstrząsnął potężny huk. Detonacja. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, oprócz tego, że odłamki murów, cegieł spadły na plac apelowy (dziedziniec) naszej strażnicy. Gestapowcy przebywający jeszcze nad ranem w strażnicy z pośpiechem ładowali się na samochody i wyjeżdżali w kierunku Chełmca. Od Grybowa słychać było ostrzał artyleryjski krasnoarmiejców. Moi koledzy ze służby pochowani w schronach zaczęli raczyć się samogonem z radości. Skoro Niemcy wyjechali około południa, zaczęliśmy libację z radości, że wojna się wreszcie kończy. Był piękny zimowy dzień. Słoneczko, lekki przymrozek, śniegu niewiele. Mieliśmy zamiar z kolegą Sułkowskim po służbie, która się nam kończyła, wypić jeszcze kielicha. Ale kolega gdzieś mi się zagubił. Chcąc nie chcąc zamierzałem pójść do domu, a właściwie do piwnicy w młynie koło szpitala. Tam od kilku dni ukrywało się przed bombardowaniami około 40 osób z okolicznych domów, w tym moja ciężarna żona Wanda. Nagle przyszło olśnienie! Przypomniałem sobie, że od kilku dni specjalne brygady niemieckie zakładały ładunki wybuchowe na filarach mostu, łącząc je przewodami elektrycznymi. Wróciłem do strażnicy po kleszcze. Kolega strażak, jak pamiętam pochodził z Gorlic, powiedział mi, że są to przewody niskiego napięcia. Więc wziąłem ze sobą zwykły nóż. Nie wiem, czy to alkohol stępił moje emocje, czy nerwy, ale wspiąłem się na filar mostu, chwyciłem garść przewodów i nie bez trudności przeciąłem pojedyncze kable. Cały w nerwach poszedłem do wspomnianej piwnicy w młynie i nie mówiąc nikomu, co zrobiłem, zasnąłem głębokim snem. Do rana. Następnego dnia na służbie opowiedziałem o wczorajszym dniu komendantowi …”
Skromny strażak po raz pierwszy publicznie opowiedział o ratowaniu mostu dopiero w 1985 r., podczas spotkania z uczniami w Szkole Podstawowej nr 2. Nie lubił się chwalić. Również tym, że prócz mostu ratował podczas wojny książki z sądeckiej biblioteki. Gdy Niemcy niszczyli księgozbiór, Michalewski z kilkoma znajomymi zbierali wyrzucane przez okno książki i odwozili je na plebanię kościoła farnego.
W nagrodę za ocalenie mostu w 1949 władze miejskie przydzieliły Michalewskiemu mieszkanie kwaterunkowe w domu przy ul. Matejki 33, gdzie mieszkał z żoną Wandą i synami: Ryszardem (rocznik 1941) i Mieczysławem (rocznik 1945).
Odszedł ze strażackiej służby w 1958 r. W późniejszych latach pracował w MPK a później w Polskim Monopolu Tytoniowym.
Zmarł 28 września 1995 r. dzień po swoich 86 urodzinach.
W 2002 r. Rada Miasta Nowego Sącza podjęła uchwałę o nadaniu mostowi nad Kamienicą imienia Adama Michalewskiego. Uroczystości odbyły się 7 października 2003 r.

źródła:
- Łukasz Połomski: O bohaterskim strażaku z ulicy Matejki [Sądecki Sztetl]
- Wojciech Chmura: Skromny bohater [Dziennik Polski]
- Jerzy Wideł: Skromny strażak [dts24]
- zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe