(1908-2000) – najstarszy syn Ben Ziona i trzeci cadyk bobowski. Ocalały z Holokaustu założyciel bobowskiej synagogi w Nowym Jorku, dzięki czemu zapewnił ciągłość dynastii. Dzięki niemu na Brooklynie odtworzona została po wojnie bobowska wspólnota chasydzka.
Urodził się w 1908 r. w Bobowej.
W lipcu 1942 w transporcie ponad 800 osób, m.in. z bratem Chaskelem Davidem został wywieziony z bobowskiego getta do prac przymusowych w Bochni. Szlomo udało się uniknąć śmierci dzięki aryjskiemu wyglądowi. Wcześniej, jeszcze we lwowskim getcie, na polecenie ojca ogolił brodę i wraz z matką oraz sześcioma siostrami (trzy zostały wdowami) i najmłodszym synem Naftali Cwi rozpoczął przez Węgry podróż ku ocaleniu. Stało się to możliwe po nawiązaniu kontaktu z rodziną matki, z pochodzenia Węgierką, i zorganizowaniu fałszywych dokumentów. Po dotarciu do Nowego Jorku założył dla ocalałych bobowkich Żydów szkołę handlową, a nowe życie w Ameryce zaczynali od nauki szlifowania diamentów i zegarmistrzostwa. W USA ożenił się po raz drugi (pierwsza żona zginęła w Polsce) z Friedą, z którą miał sześcioro dzieci.
Po wojnie prawdopodobnie tylko raz odwiedził Bobową w latach 70. XX w. Gościł wówczas m.in. w domu Mieczysława Kowalskiego, interesując się przedwojennymi śladami tutejszych Żydów. Szlomo wydał w Nowym Jorku dwutomowy zbiór komentarzy swojego ojca do Pięcioksięgu pt. Świętość Syjonu (1967 i 1978). Ulica w Nowym Jorku, przy której zamieszkał, nazwana została Bobowską Promenadą. Po nim bobowskim cadykiem w USA został jego syn Naftali Cwi.
Po II wojnie światowej Szlomo Halberstam odtworzył chasydzką wspólnotę z Bobowej na Brooklynie w Nowym Jorku, skupiając wokół siebie wiernych wyznawców i kontynuując nauki ojca oraz dziadka, zyskując ogromny autorytet religijny i moralny. Nieistniejący już świat bobowskich Żydów odrodził się za oceanem. Powstała bobowska synagoga, a Szlomo założył jesziwę kształcącą młodzież. Dziś na Brooklynie żyje kilka tysięcy Żydów związanych z bobowską gminą, która posiada w Nowym Jorku kilka szkół dla dziewcząt i chłopców, a po ulicach Borough Park jeżdżą autobusy szkolne z napisem Bobover Yeshiva Bnei Zion.
„(…) W Bobowej jest tylko samotny kirkut i pusta bóżnica – pisze Adam Bartosz. – I opowieści o cadyku cudotwórcy. Nie ma chasydzkiego świata w Bobowej! Ale mądrzy chasydzi, nie mogąc unieść ze sobą całej Bobowej w miejsce bezpieczne, przenieśli się sami. Opuścili to miejsce, uciekli stąd ci, co ocaleli. Chroniąc się przed zagładą, zabrali też z sobą ducha chasydzkiego, pamięć, obrzędy, język. Uciekli w inną przestrzeń geograficzną, zostawiając groby, unosząc ze sobą zranioną pamięć. Istnieje więc nadal świat chasydów bobowskich. Jest bobowska synagoga, bobowska mykwa, są bobowskie chedery, bobowskie rodziny, bobowskie interesy, jest też „bobowe rebe” – wnuk Salomona ben Natana, także Salomon. To, co w Bobowej jest dziś legendą, na Brooklynie istnieje materialnie! Jest cała chasydzka Bobowa. Przerzucona przez ocean. Przybyło jej jedynie nowoczesnego sztafażu: auta, telefony, elektronika, inne budynki, inne otoczenie. Nie ma tu górskich ścieżek, szumu Białej, turkotu wozów jarmarcznych, głosu dzwonów kościelnych, porykiwań krów, zapachów ognisk jesiennych i wielu innych rzeczy, powoli zapominanych. Zmieniła się wszakże i sama Bobowa. Ta druga – w Borough Park, zmieniła się bardziej. Pozostał jednak cadyk cudotwórca i jego dwór. Pozostali jednak wierni chasydzi i ich myśli, ich modlitwy. Pozostali w oczekiwaniu, iż skoro Mesjasz nie zstąpił na przepiękną bobowską ziemię, gdzie mógł przechadzać się po kobiercach traw i ziół, to zapewne zstąpi na bruk brooklyński (…)”.
Zmarł 2.08.2000 w Nowym Jorku.