[glossary_atoz group=’wybory’ /]
Samorządowy bilans ćwierćwiecza
W przededniu Święta Samorządowej Demokracji – zapowiedzianych na 16 listopada wyborów do rad miast i gmin, prezydenta (w przypadku Nowego Sącza), burmistrzów i wójtów, na prośbę redakcji „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” przedkładam P.T. Czytelnikom nowosądecki obrachunek wyborczy minionego ćwierćwiecza.
Historia vitae magistra est – historia nauczycielką życia. Wychodząc z tego założenia mam nadzieję, że analiza wyników wyborczych począwszy od 1990 roku zainteresuje nie tylko stających obecnie w szranki wyborcze kandydatów czy członków ich sztabów wyborczych, ale też szersze grono odbiorców. Wybory samorządowe i ich konsekwencje, następujące po nich kształtowanie władzy lokalnej mają przecież bezpośredni wpływ na jakość życia „małych ojczyzn”.
Samorządy sądeckie – miejskie, gminne i powiatowe w ciągu minionych dwudziestu czterech lat podlegały – jak inne w kraju – istotnym zmianom wynikającym przede wszystkim z transformacji ustrojowej w Polsce na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Zmianę ustroju samorządowego wyznaczyły ramy fundamentalnej ustawy z 8 marca 1990 r. o samorządzie terytorialnym (Dziennik Ustaw, 1990, nr 16, poz. 95.) oraz pierwsze demokratyczne wybory do rad miast i gmin 27 maja 1990 r.
Była to prawdziwa rewolucja. Rada – jako organ stanowiący i kontrolny – od tej pory wyłaniana jest w sposób powszechny, bezpośredni, równy i tajny. Oto w Nowym Sączu (i w ok. 2,5 tys. polskich samorządach) organ wykonawczy, czyli Zarząd Miasta, a od 2002 r. prezydent, stał się autonomiczny i suwerenny w podejmowanych decyzjach, nie podlegający organom rządowym i partyjnym.
Tym samym władza samorządowa została podporządkowana wspólnocie lokalnej, czyli ogółowi mieszkańców miasta. W PRL, jak wiadomo, takie podporządkowanie istniało jedynie na papierze. Lista uprawnień odebranych scentralizowanej administracji rządowej i powierzonych do samodzielnego rozwiązywania samorządowi okazała się imponująca i – biegiem lat – stale rozszerzana. Zadania publiczne zaczęły być wykonywane na własną odpowiedzialność, bez skrępowania poleceniami z „góry” czy z „zewnątrz”. W ślad za powierzonymi zadaniami poszły rozwiązania budżetowe: samorząd zaczął kształtować swoje dochody w oparciu o podatki lokalne i udział w budżecie państwa. Skończyła się zatem PRL-owska era personalnych rekomendacji komitetów PZPR i przydzielania różnego rodzaju dotacji finansowych według uznania partyjnych decydentów (choć i współcześnie nie brakuje przejawów protekcjonizmu czy dyskryminacji wedle kryteriów politycznych np. przy podziale funduszy unijnych na ważne inwestycje).
Symbolem nowego była także zmiana nazwy reprezentacji samorządowej: z Miejskiej Rady Narodowej (MRN) na Radę Miasta (RM); z Gminnej Rady Narodowej (GRN) na Radę Gminy (RG).
W ciągu minionych dwudziestu czterech lat w sądeckim życiu samorządowym zmieniały się zasady wyborcze wyłaniania reprezentacji mieszkańców, rządzące koalicje, nazwy ugrupowań. Samorządna Sądecczyzna była w tym czasie z pewnością zjawiskiem wielobarwnym i wieloznacznym. Raz zdolnym do realizmu i lojalnego partnerstwa, to znów niezdolnym do kompromisu i umiaru. Miasto i gminy sądeckie po przełomie odnosiły zarówno sukcesy, jak i porażki. Oczywiście, wiele rzeczy można było zrobić lepiej. Wiele również jest jeszcze do zrobienia. Nie zawsze starczało kolejnym ekipom rządzącym nowych, świeżych pomysłów i przede wszystkim pieniędzy, czasami też, tu i ówdzie gotowości do współpracy i otwartości na racjonalne argumenty krytyki. Radni nie zawsze potrafili zapomnieć, w jakich konfiguracjach politycznych zostali wybrani. Bywało, że początkowo merytoryczne dyskusje przesłaniał interes jakiejś partii czy koterii, zawiść i walka polityczna, ze szkodą dla interesu wspólnego. Wychodziły na jaw niedobre nawyki, lęk przed nowym i nieznanym. Zabrakło np. skutecznych starań o jak najszersze działania osłonowe dla Nowego Sącza, który pod koniec lat dziewięćdziesiątych przestał być stolicą województwa. Równolegle rosła skala nowych potrzeb, niemożliwych do zaspokojenia od ręki, nawet w dwóch kadencjach (obwodnice, nowy most na Dunajcu).
Nawet jednak najwięksi malkontenci nie zdeprecjonują osiągnięć tych lat. Przygotowano i zrealizowano w tym czasie wiele ważnych inwestycji. Wypiękniało wiele zakątków regionu, który stał się bardziej funkcjonalny i zasobniejszy w infrastrukturę, zauważany na mapie społecznej i kulturalnej kraju. Nowy Sącz i Sądecczyzna stały się ładniejsze i czystsze, aczkolwiek do ideału jeszcze sporo brakuje. Są atrakcyjniejsze niż były dzięki wielu samorządowcom, legitymującym się różnorodnym rodowodem politycznym, od lewicy po prawicę, dźwigającym swą „małą ojczyznę” z prowincjonalnego marazmu i stagnacji; dzięki również i przede wszystkim miejscowym przedsiębiorcom, tworzącym pozytywny wizerunek „nowych czasów” w Królewskim Grodzie i na ziemi sądeckiej.
Podstawą normalnego, prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa jest demokracja lokalna, a nie wielka polityka prowadzona np. w parlamencie. Tam, rzecz jasna, zapadają ważne decyzje, ale tylko na „dole” możliwe jest racjonalne zarządzanie środkami finansowymi podatników. Samorządność to najlepsza metoda na sukcesy lokalnych społeczności.
Odrodzony samorząd zmienił sądecką historię z gorszej na lepszą.
Kolejny rozdział księgi dziejów terrae Sandecensis dopiszemy 16 listopada…
Jerzy Leśniak