Rok 1996. Niemal każdy Polak, który wie co to jest komputer osobisty, chce mieć TEN KOMPUTER. Jeden z egzemplarzy z logotypem Optimusa upakowany na tylne siedzenie łady 2007 na sądeckich blachach jedzie do Krakowa, żeby później móc jechać i płynąć dalej – daleko na południe. Najdalej jak się da… Do Krakowa dowiozłam go bezpiecznie. Później zaopiekował się nim kolega ze studiów – Jarek, który zabrał go w morską podróż na kraniec świata. Celem była Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego na Wyspie Króla Jerzego (62°02′S 58°21′W) – największa w archipelagu Szetlandów Południowych, położonego 120 km od wybrzeży Antarktydy. Optimus służył przez okrągły rok 21 wyprawie organizowanej przez Instytut Biochemii i Biofizyki Polskiej Akademii Nauk. Jest możliwe, że wybrzeża Antarktydy to najdalszy zakątek świata, w który dotarł Optimus z Nowego Sącza. Sprawował się świetnie.
Gdyby Romana Kluski nie zwolniono z pracy w Sądeckich Zakładach Naprawy Autobusów, historia tego i setek tysięcy innych Optimusów, które do dziś tkwią w pamięci pasjonatom komputerów, prawdopodobnie nie mogłaby się wydarzyć. Optimus powstał, bo Kluska wyleciał z roboty.
– Kiedy jako młody człowiek zostałem bez pracy i bez pieniędzy na życie, musiałem jakoś sobie dać radę, a ponieważ jedyną dziedziną, na której się znałem była informatyka, uznałem, że w tej właśnie sferze jest dla mnie szansa na biznesowy sukces – wspominał po latach były dyrektor do spraw ekonomicznych w SZNA, późniejszy twórca Optimusa, Roman Kluska.
Urodził się w 1954 roku, w Brzesku. Ukończył krakowską Akademię Ekonomiczną. Osiadł na Sądecczyźnie i tutaj – po zawodowej porażce w SZNA, postanowił zostać pracodawcą sam dla siebie. W 1988 roku z części sprowadzonych z zagranicy zaczął składać komputery. Chałupniczo. Dwa lata później komputerowa marka rodem z Nowego Sącza – „Optimus” (co po łacinie znaczy: „najlepszy”) rozpoczęła marsz po wszystko – po Internet, o którym niewielu wówczas słyszało, na Giełdę Papierów Wartościowych, po rozgłos sięgający daleko poza granice Polski.
Siedziba Optimusa mieściła się wówczas w budynku przy ulicy Barbackiego, zajmowanym wcześniej przez Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Kilka lat później – w 1993 roku, Optimus przeprowadził się do imponującego gmachu przy ulicy Nawojowskiej 118. Lata 90. Przyniosły firmie z Nowego Sącza serię wydarzeń, które wydawały się przeczyć przysłowiu „fortuna kołem się toczy”. Blisko połowa komputerów osobistych produkowanych w tym czasie w Polsce powstaje w halach sądeckiej firmy, będącej w pierwszej dziesiątce największych montowni komputerów w Europie. Po zaledwie kilku latach istnienia przedsiębiorstwo sprzedaje rocznie około stu tysięcy komputerów za kilkadziesiąt milionów dolarów. Debiutuje na giełdzie. Niedługo po giełdowym sukcesie Kluska spotyka się z właścicielem Microsoftu Billem Gates`em. Rozmawiają o Internecie. Pojęcie to było wówczas w Polsce dosyć abstrakcyjne, ale Gates wiedział, że globalna sieć to przyszłość a Kluska i jego ludzie zaufali. Wkrótce później w Optimusie powstaje projekt Optimus Net. Ta nazwa zostaje w późniejszym czasie skrócona do obecnej, która brzmi Onet. Tak… Rodzinne strony Onetu to Nowy Sącz. Kilka lat później po pojawieniu się na rynku komputerów Optimus, firma z Kluski rozpoczyna produkcję kas fiskalnych. Prawa do produkcji kupuje od potentata w tej branży, japońskiej firmy BMC. Niebawem ówczesny minister finansów Grzegorz Kołodko wprowadza obowiązek posiadania kas. Kolejny strzał w dziesiątkę. Po dwóch latach produkujący kasy Optimus-IC osiąga dochody tak imponujące jak spółka-matka.
Trzydziestokilkuletni Kluska rozpoczynając działalność gospodarczą dysponował kapitałem początkowym stanowiącym równowartość około 12 dolarów, jednak znacznie ważniejszy niż dowolnej wielkości kapitał finansowy, okazał się talent zaszczepiania pasji w głowach młodych ludzi. Pasja była siłą napędową Optimusa. W Nowym Sączu wokół wizji Kluski zebrał się team, dla którego ani IBM, ani Dell, ani Hewlett-Packard nie stanowiły istotnego konkurencyjnego zagrożenia na rodzimym rynku.
– Bardzo szybko, bo w kilka lat przeszliśmy drogę od zera do Wig-20. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że to, co osiągnęliśmy nie byłoby możliwe bez warunków, jakie stworzono dla rozwoju biznesu w Polsce tak zwaną ustawą Wilczka opartą na zasadach: „co nie jest zakazane, jest dozwolone”. Mieliśmy płacić podatek dochodowy, przestrzegać prawa celnego i kodeksu pracy. Mieliśmy idealny, absolutnie wolny rynek, żadnych regulacji branżowych, żadnych koncesji, żadnych wymaganych zezwoleń. W takich realiach sukces osiąga się wyłącznie pracą i dobrą ofertą. Nasza oferta obejmowała najlepsze komputery, najlepiej serwisowane, świetnie reklamowane i kulturę obsługi klienta na najwyższym poziomie. To o co zadbaliśmy, doprowadziło nas do takiego momentu, o którym nie marzyliśmy w najśmielszych wizjach: przychodzą do nas ludzie z Lockheed Martin i proponują nam joint venture – wspominał Roman Kluska.
Swoją karierę zawodową rozpoczynał w Optimusie między innymi Józef Michalik – obecnie wiceprezes Newagu, z wykształcenia elektronik, absolwent Wydziału Elektrotechniki, Automatyki i Elektroniki Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. We wrześniu 1989 r. był w Optimusie dyrektorem technicznym, później – szefem działu IT (2001).
– Wszystko zaczęło się od pierwszego komputera klasy PC AT zbudowanego w Nowym Sączu z podzespołów przywiezionych z Berlina. W niedługim czasie rozpoczęło się penetrowanie dalekowschodnich producentów podzespołów (najczęściej tajwańskich). Zaczęły z nich powstawać pierwsze komputery z logo Optimus z polską dokumentacją. Wyjazdy na targi CeBit w Hanowerze wydatnie temu procesowi pomagały – wspomina Józef Michalik. – Nasz cel: zdobycie przewagi i rozpoznawalności marki, osiągaliśmy dzięki rozbudowanej sieci dystrybucji komputerów i dzięki doskonaleniu jakości podzespołów używanych do produkcji, poprzez sprawdzony system weryfikacji i kontroli jakości. Niebagatelne znaczenie miała współpraca ze światowymi liderami technicznymi w branży IT – firmami Microsoft, Intel, AMD, Maxtor, Seagate…. Przewagę rynkową w Polsce zdobywaliśmy budując rozległą sieć dealerów i partnerów handlowych. Pierwsze niewielkie ogłoszenia prasowe zapraszające do współpracy wyłoniły pierwszych poważnych dealerów w dużych miastach w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Wrocławiu, Opolu, Rzeszowie, Poznaniu i Gdańsku. Po osiągnięciu przez nich odpowiedniej skali Optimus angażował się kapitałowo. Powstała Grupa Kapitałowa nazywana wówczas Holdingiem Optimus…
Marek Szołdrowski, prezes zarządu Dictador Europe, absolwent Akademii Ekonomicznej w Krakowie i WSB – National Louis University rozpoczynał pracę w Optimusie tuż przed jej debiutem się na Giełdzie Papierów Wartościowych. Pracował najpierw w obsłudze klienta serwisu komputerów, później awansował do działu zajmującego się oprogramowaniem Microsoftu. Przez kilka lat piastował stanowisko Menagera Oprogramowania.
– To były cudowne lata. Piękny czas mojej pierwszej pracy i zarazem pierwszego doświadczenia biznesowego we współpracy z ludźmi, którzy nie patrzyli na zegarek, z których każdy miał poczucie, że wnosi ogromną wartość do firmy z europejskiej czołówki, jeśli chodzi o produkcję komputerów osobistych. Roman Kluska miał dar dobierania sobie świetnych fachowców. To był fantastyczny zespół ludzi zorganizowanych, skutecznych… Czuliśmy się trochę jak wybrańcy. Nie ukrywam, że praca w Optimusie zbudowała we mnie poczucie zawodowej wartości, wyniosłem z niej doświadczenia, które stały się dla mnie fundamentem na przyszłość i kontakty, które do dziś są dla mnie ważne. Do dziś organizujemy cyklicznie integracyjne spotkania, zawsze bardzo miłe. Uczestnictwo w historii Optimusa było dla mnie niezwykłą przygodą, bez której nie byłbym tym, kim jestem – mówi.
5 kwietnia 2000 roku Roman Kluska sprzedał pakiet kontrolny firmy Optimus za 261 milionów złotych – o około 30 procent poniżej ceny rynkowej. 170,2 mln zł na akcje Optimusa wyłożył BRE Bank, 91 milionów – Zbigniew Jakubas właściciel firmy Multico.
Z opowieści Wojciecha Knapika, który Optimusie był kolejno kierownikiem Działu Reklamy, Krajowym Dyrektorem Sprzedaży, Dyrektorem Generalnym Pionu Sprzedaży i Marketingu a wreszcie – członkiem zarządu spółki, wynika, że decyzja ta była dla wszystkich – łącznie z najbliższymi współpracownikami Kluski zaskoczeniem.
– W styczniu 2000 r roku zostałem poproszony przez Wiceprezesa ds. Sprzedaży i Marketingu Dariusza Dąbskiego o wysondowanie możliwości strategicznego aliansu z którymś ze światowych graczy, który docelowo miał stać się inwestorem strategicznym dla komputerowej odnogi Optimusa – wspomina Knapik. – Wybór był ograniczony. Nie chcieliśmy sprzedać się żadnej firmie, z którą konkurowaliśmy z powodzeniem na polskim rynku. Z tego względu nie braliśmy pod uwagę ani Compaq’a, ani Dell’a ani IBM. Na krótkiej liście znalazły się natomiast Acer i Gateway. Jeśli pamięć mnie nie myli, w owym czasie nr 5 i 7 na świecie pod względem sprzedaży komputerów.
Jako pierwszy zainteresowanie spotkaniem wykazał Gateway – amerykańska firma z Południowej Dakoty, która później przeniosła się do doliny krzemowej.
– W lutym 2000 roku pojechałem do europejskiej centrali Gateway pod Londynem. Po podpisaniu klauzuli poufności przedstawiłem sytuację finansową, strategię firmy, produkty i model biznesowy na polskim rynku. Ludzie z Gateway byli pod wrażeniem rozmachu działalności firmy i perspektyw polskiego rynku. Po niecałym miesiącu odezwali się potwierdzając wolę podjęcia negocjacji. Na stole pojawiły się duże pieniądze, przekraczające 100 milionów dolarów. Runda negocjacji miała odbyć się w Polsce 5 kwietnia 2000 r. Z rewizytą do Polski wybrali się dwaj wiceprezesi Gateway’a. Rano – niedługo przed planowanym spotkaniem z Amerykanami gruchnęła wiadomość, że Prezes Kluska sprzedał akcje Optimusa. O transakcji, do której doszło dzień wcześniej nie wiedział nikt z zarządu. Pamiętam do dziś to zaskoczenie. Zaskakujące było wszystko, kwota, warunki, a przede wszystkim to, że pan Kluska sprzedał akcję inwestorowi finansowemu, a nie branżowemu – kontynuuje Wojciech Knapik.
Gdy Zarząd Gateway’a dotarł na spotkanie, Amerykanie wiedzieli już co się stało. Na powitanie pokazali okładkę „Pulsu Biznesu” z nagłówkiem informującym o sprzedaży i zapytali: „co to jest?”.
– Poczuli się wystrychnięci na dudka. Nie byliśmy w stanie wytłumaczyć co się stało. Spotkanie przekształciło się w stypę i w takiej atmosferze szybko się zakończyło – wspomina Knapik.
Jak wyglądały Optimusowe „ostatki” tuż przed sprzedażą i po niej?
– Rozwijała się konkurencja małych podmiotów zaopatrujących się u kilku polskich dystrybutorów podzespołów i produkujących komputery pod własną lokalną marką. Optimus był im potrzebny jako dostawca podzespołów do produkcji. Aby zapewnić im dostęp do podzespołów powstały Oddziały Optimusa w większych aglomeracjach – w Warszawie, Poznaniu, Mysłowicach, Gdańsku i Wrocławiu. Oddziały stały się regionalnymi centrami dystrybucyjnymi zaopatrującymi dealerów i Spółki z Grupy Kapitałowej. Optimus w dalszym ciągu utrzymywał pozycję lidera rynkowego, ale marże na sprzedaży spadały i rosła konkurencja ze strony innych polskich producentów – wspomina Józef Michalik.
– Czy szkoda, że tak się stało? Lubię trochę inaczej na to patrzeć. A może to fantastycznie, że Roman Kluska potrafił spieniężyć biznes, na który tak ciężko pracował i dzięki temu dziś może realizować swoje inne pasje? – uśmiecha się Marek Szołdrowski. – Ocena sytuacji nie jest prosta. Dziś rynek komputerów osobistych prawie nie istnieje, wszyscy używamy telefonów komórkowych. W latach 90. nikt z nas używając komórek nie spodziewał się, że te komórki staną się w niedalekiej przyszłości mini-komputerami osobistymi. Nie wiem, czy bylibyśmy w stanie sprostać wyzwaniom nieuniknionych zmian. Proszę zauważyć – nawet Nokia nie sprostała. Dziś nie ma w branży miejsca dla kogoś kto nie jest wielką światową korporacją z ogromnym kapitałem. Oczywiście dla brandu skończyło się to fatalnie i na pewno jest jakiś żal…
Dwa lata po sprzedaży Optimusa Kluska- 2 lipca 2002 r. wczesnym rankiem do domu Kluski – na polecenie Krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej – wtargnęli funkcjonariusze CBŚ. Na nadgarstkach biznesmena zatrzasnęły się kajdanki. Przewieziono go do aresztu śledczego w Krakowie. Zarzucono mu wyłudzenie podatku vat. Po dwóch dniach, po wpłaceniu 8 mln zł. kaucji wychodzi na wolność, ale spokoju nie odzyskuje.
Powodem jego aresztowania jest realizacja umowy podpisanej z Ministerstwem Edukacji Narodowej jesienią 1999 roku na dostawę komputerów dla szkół. Według obowiązującego wówczas prawa zagraniczne komputery były zwolnione z cła i 22-procentowego VATu. Krajowy sprzęt – obciążony vatem był o około 30 proc. droższy. Pod koniec lat 90. Optimus zaczął więc eksportować swoje komputery na Słowację, aby potem importować je ponownie do kraju omijając 22-procentowy VAT nakładany na rodzimy towar. Dzięki temu Ministerstwo Edukacji mogło kupić sprzęt taniej. Urząd Skarbowy i prokuratura uznały ten manewr za oszustwo na szkodę państwa. W grudniu 2001 r. Skarbówka wystąpiła z żądaniem zapłaty zaległości podatkowej w kwocie 18,4 mln zł.
W tym czasie Optimus zamiast rozwijać się – gaśnie. Zaczyna zwalniać ludzi.
Sądecka Izba Gospodarcza, w której działali między innymi Ryszard Florek i Kazimierz Pazgan stanęła solidarnie w obronie Kluski przed absurdalnym oskarżeniem „Szef Optimusa został zmuszony do przyjęcia reguł złego prawa, które preferowało zagraniczne podmioty gospodarcze, a dyskryminowało krajowe. Czynił to w trosce o utrzymanie produkcji i miejsc pracy w kraju, udowadniając, że wysokiej klasy produkt elektroniczny może powstawać w polskiej firmie. Zachowywał się jak gospodarczy patriota. Za takie działania Romanowi Klusce należało przyznać order, a nie stawiać go pod pręgierzem prokuratora” – pisali przedsiębiorcy.
Choć jesienią 2003 r Naczelny Sąd Administracyjny uznał decyzje Skarbówki wobec Optimusa za bezprawne i uchylił je, a miesiąc później Krakowska Prokuratura Apelacyjna umorzyła śledztwo przeciwko Romanowi Klusce – z równi pochyłej na której znalazło się sądeckie przedsiębiorstwo już nie było odwrotu.
Dwa lata później Sąd Okręgowy w Krakowie przyznał Romanowi Klusce 5 tys. zł zadośćuczynienia za niesłuszne zatrzymanie.
Trzy lata później – w 2006 roku Optimus wyprowadził się z Nowego Sącza do stolicy, a po kolejnych kilku latach konsolidacja Optimusa i CD Projekt skończyła się przyjęciem nazwy CD Projekt. Znak towarowy Optimus poszedł pod młotek. Kupiła go Grupa AB. Jeśli poszukacie w sieci –traficie na sklep, w którym można kupić komputer Optimus, jednak to już nie to samo…
W pierwszej siedzibie Optimusa, przy Barbackiego działa do dziś Urząd Skarbowy. W drugiej – przy Nawojowskiej – Powiatowy Urząd Pracy. Cenna biznesowa pamiątka po Optimusie – Novitus, świetnie sobie radzi.
Do ciekawostek związanych z Optimusem wrócimy – wszystkie, które zebraliśmy na potrzeby tego tekstu nie zmieściłyby się w tym wydaniu dts. Szukajcie ich na www.dts24.pl