W nocy z 17 na 18 maja 1944 roku, po kilku miesiącach oblężenia, wojska alianckie zdobywają klasztor na wzgórzu Monte Cassino. Ostatnie natarcia przeprowadzili żołnierze II Korpusu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Plutonowy Emil Czech otrzymuje zadanie odegrania w ruinach klasztoru hejnału mariackiego.
Emil Czech * : „Po trudnym boju wypoczywaliśmy w schronach. Sanitariusze opatrywali rannych. Wtedy właśnie pojawił się por. Woźniacki, adiutant naszego dowódcy płk. Władysława Rakowskiego, i mówi do mnie: „Plutonowy Czech, ubierajcie się szybko. Macie zgłosić się do dowódcy”. Poszedłem. Pułkownik Rakowski zwrócił się do mnie ze słowami: „Plutonowy Czech, macie do wykonania bojowe zadanie. Podjedziecie pod klasztor i pod polską flagą odegracie Hejnał Mariacki”. Otrzymałem trąbkę, tzw. cornet, i wraz z kierowcą ruszyliśmy samochodem. W połowie drogi pojazd zatrzymał się. Kierowca zwrócił się do mnie z pytaniem: „Panie plutonowy, czy pan chce żyć? Bo ja chcę. Dalej nie jadę”. Wysiadłem. Akurat w tamtym kierunku jechał znajomy lekarz por. Stanisław Szczepanek **. Podwiózł mnie pod sam kościół, tak że na miejscu byłem piętnaście minut przed wyznaczonym czasem. Podchodzę pod falującą na wietrze flagę. Jestem wzruszony. Nie wiedziałem, czy potrafię zagrać ten hejnał należycie. Biorę do ust trąbkę i zaczynam grać. Przypomniałem sobie wówczas, że muszę przerwać w pewnym momencie i poczuć się tak, jakby strzała tatarska przebiła gardło. Wtedy właśnie zjawili się skądś jacyś fotoreporterzy, amerykański i polski. To zdjęcie, które mam, zrobił mi plut. Choma z 1. batalionu piechoty. Po odegraniu hejnału zameldowałem wykonanie rozkazu u dowódcy. Był bardzo wzruszony. Gdy odchodziłem, zatrzymał mnie na moment i powiedział: „Pamiętajcie plutonowy Czech, wasza trąbka i wasz hejnał przejdą kiedyś do historii…”
Plutonowy Władysław Choma, autor fotografii: „W tym strasznym apokaliptycznym krajobrazie wyglądają zza kamieni żołnierze 4 Batalionu, śmiertelnie zmęczeni, zarośnięci , brudni. W zapadniętych oczodołach goreją tylko oczy nienaturalnym blaskiem. I te oczy nagle potnieją, a później zaczynają cieknąć z nich łzy, kiedy nad klasztorem pojawia się polska, biało-czerwona chorągiew, otwierają się ze wzruszenia usta i coś tak łapie za gardło, kiedy przez stargane wybuchami powietrze płyną z klasztoru dźwięki trąbki – krakowskiego hejnału. Nie sposób mówić spokojnie o tym momencie, kiedy całą duszę człowieka widać było – w oczach. Ci zahartowani w wielu ciężkich bojach żołnierze, otrzaskani na stokach Monte Cassino z widokiem tak potwornej ilości śmierci, rozmazali się jak dzieci, kiedy po tylu latach tułaczki, nie z radia, ale z niezdobytej dotąd niemieckiej twierdzy, wśród padających gęsto pocisków usłyszeli sygnał hejnału – głos Polski. Pytali mnie wtedy gdzie Polska, kazali sobie na horyzoncie pokazywać kierunek. Wszystkich nas ogarnął rozszalały wir radosnego wzruszenia, który wnet jednak przygasł, na myśl o tych, co nie doczekali tej chwili, co na tej ziemi zostali. Co zapłacili najwyższą cenę za ten hejnał i za ten sztandar biało-czerwony.”
* Emil Czech z Bobowej – trębacz 3. Dywizji Strzelców Karpackich, który 18 maja 1944, po zdobyciu wzgórza Monte Cassino na ruinach klasztoru, o godz. 12 odegrał hejnał mariacki, ogłaszając światu zwycięstwo żołnierza polskiego w jednej z najgłośniejszych bitew II wojny światowej.
** Stanisław Szczepanek z Bobowej – lekarz w randze porucznika samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Walczył pod Tobrukiem, w walkach o wzgórze El Ghazal i na Monte Cassino.