JAZOWSKO – Ochotnicza Straż Pożarna

Dzieje OSP w Jazowsku łatwo odtworzyć, bo spisał je Jan Zaremba, który prezesował druhom przez 37 lat. Zostawił bowiem w rękopisie szczegółową kronikę wsi i OSP oraz krótszy, będący rodzajem wyciągu z drobiazgowej kroniki – maszynopis pt. „Jubileusz 100-lecia istnienia OSP w Jazowsku. 1880-1980”.

Na początku tego drugiego autor zaznacza: „Opracowując ten krótki zarys monografii Jazowska i jego strażaków, zapoznałem się z kroniką dworską (jeszcze w latach przedwojennych), z historią Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, kroniką parafialną i kroniką strażacką, a resztę pamięciowo. Przeprowadziłem również szereg rozmów i wywiadów z ludźmi najstarszymi, byłymi strażakami”.

Potem Zaremba opisuje jak to rządca miejscowego dworu Antoni Skąpski odnotował, że w maju 1880 r. pożar w tartaku Michała Adera został ugaszony dopiero przez ulewę. Zdopingowany tym Maurycy Ader, syn właściciela i jednocześnie oficer artylerii, w październiku 1880 r. założył Straż Ogniową. Straż w Jazowsku była jedną z pierwszych na ziemiach polskich, a w okolicy wyprzedziły ją tylko Nowy Sącz (1866),GORLICE (1872), Limanowa i Stary Sącz (obie 1874) oraz Mszana Dolna (1878). Jazowska powstała nawet przed Nowym Targiem.

Rekrutowała się z robotników fabrycznych, tartacznych i fornali dworskich, a Maurycy mianował się komendantem. Utworzono oddziały toporników, kolumnę wodną, czyli obsługę sikawki oraz służbę bezpieczeństwa do ochrony ludności i mienia w miejscu pożaru. Pierwszy stan osobowy wyniósł 58 ludzi. Żeby kolumna wodna miała z czego lać, Ader kupił sikawkę ręczną 4-kołową, 2 beczki, 4 drabiny, 5 bosaków, 20 wiader płóciennych, 5 latarni i haki do zdzierania strzech. Na siedzibę oddał pomieszczenie w oficynie dworskiej, a na jej szczycie umieścił dzwon alarmowy.

Do sikawki zaprzęgano konie, które wywoziły śmieci z tartaku i fabryki. Tak się wytresowały, że na bicie dzwonu same pędziły pod siedzibę straży, rozsypując po drodze śmieci z wozu. Na początku XX w. mundury wyjściowe były białe, hełmy skórzane, a całości paradnego uniformu dopełniały pasy z toporkami.

Na czas I wojny światowej jazowskich druhów Austriacy wcielili do 20. pułku infanterii (piechoty), który walczył na froncie rosyjskim, 7. regimentu huzarów w Rumunii oraz jak to strażaków – do oddziału miotaczy ognia na froncie włoskim. Antoni Chrustek służył od 17. roku życia, walczył od 1915 r. do 1921 r., a więc zapewne także na wojnie z bolszewikami. OdznaczonoGO Krzyżem Walecznych.

Po I wojnie Aderowie kupili strażakom zielone mundury. Po drugiej stronie Dunajca wybudowano remizę drewnianą z salą widowiskową ze sceną i garażem-magazynem, zwaną przez autochtonów „budą fajermańską” lub „fajerbudą”. Powstał teatr strażacki, który dawał przedstawienia i jasełka reżyserowane przez kierownika fabryki i b. komendanta OSP Józefa Szczypkę.

Od 1930 r. prezesem OSP był Adam Zelniker (Zelnikier), który później zmienił nazwisko na Jazowiecki i piastował tę godność do wybuchu II wojny światowej. W tym okresie pojawiła się nowa sikawka, wóz, 40 m węży tłocznych i 2 trąbki alarmowe.

W dniu odpustu w 1934 r. nastąpiła powódź stulecia. Woda przybrała tak szybko, że ludzie ledwo uciekli, mało co unosząc ze sobą. Żywność zrzucano im z samolotów. Rzeka niosła z gór całe domy, słychać było lament tonących (utopił się wtedy m.in. Tomasz Fijas, komendant miejscowego oddziału organizacji paramilitarnej Strzelec). Zabrała także remizę ze sprzętem. Strażacy wprowadzili się do starej karczmy wybudowanej jeszcze w czasach – jak je określił kronikarz – pańszczyźnianych.

O okupacji niemieckiej Zaremba napisał m.in.: „Okupant wzmocnił straż pożarną przez przymusowe wcielanie nowych członków. Zarządził nocne dyżury po 4 ludzi w obrębie fabryki, dworu i tartaku. (…) Strażacy używani byli do prac nie związanych z pożarnictwem, byli terroryzowani przez okupanta. Straż była jednak jedyną legalną organizacją podczas wojny. (…) Okupant przydzielił OSP motopompę Silesia M-800 i była to pierwsza motopompa w działalności straży w Jazowsku”. Kiedy wojna się kończyła, strażacy ukryli motopompę przed wywiezieniem przez Niemców.

Po wojnie straż z jednostki przyfabrycznej przekształciła się w gromadzką. Rozebrano dworską stajnię i dachówką z niej pokryto karczmę-remizę. Potem jeszcze rozebrano komin fabryczny i pozyskano cegły, przy pomocy których dokonano dalszej przebudowy, która trwała do 1952 r. Za dochód z festynu w 1946 r. zakupiono czapki i bluzy. Reaktywował się zespół teatralny, wystawiając w Domu Parafialnym wodewil „Królowa przedmieścia”. Reżyserem przedstawień z czasem został Zaremba, który ukończyłKURS teatralny w Domu Kultury Kolejarza w Nowym Sączu. Strażacy w czynie społecznym dla uczczenia 50. rocznicy Rewolucji Październikowej wybudowali na gruncie Stanisława Kurzei zbiornik przeciwpożarowy, który potem stał się stawem.

W 1949 r. rozpoczęli produkcję dachówki cementowej – kierownictwo objął Stefan Owsianko. Założyli orkiestrę dętą, którą najpierw prowadził Franciszek Gryziec, ale ponieważ wciąż domagał się wynagrodzenia, to zajął się nią kapelmistrz orkiestry kolejowej w Nowym Sączu Eugeniusz Pietras. Rozwiązano ją w 1971 r. W tamtych czasach OSP stanowiła główny ośrodek życia społeczno-kulturalnego we wsi.

W 1960 r. na 80-lecie jednostki sprawili sobie sztandar, który służy do dzisiaj. Poczet sztandarowy ubiera się mundury galowe, których częścią jest także peleryna i kapelusz podhalański z piórkiem.

Po paru latach zakończono produkcję dachówek cementowych – „z powodu braku cementu”, jak napisał Zaremba. W 1957 r. produkcję dachówki, tzw. karpiówki, wznowiono, aby po pierwsze zastępować słomiane strzechy mniej palnymi dachami, po drugie – znaleźć zatrudnienie dla strażaków, którzy przy okazji zawsze byliby też pod ręką na wypadek konieczności podjęcia akcji, a trzy – zarobić na potrzeby straży. Kierownikiem produkcji w betoniarni został Gabriel Chochorowski, a wkrótce asortyment powiększono m.in. o rury betonowe, gąsiory dachowe, słupy, pustaki, kręgi.

Na tym fundamencie uruchomiono cegielnię, bo na miejscu znajdowały się pokłady gliny. W tym celu w 1959 r. wydzierżawiono grunt od Stanisława Kurzei, który miał w zamian dostawać 3% wartości wyprodukowanych cegieł.

Prezes Zaremba ocenił: „Jazowska OSP w największym stopniu ze wszystkich straży w województwie przyczyniła się do poprawy ochrony p.pożarowej i przebudowy wsi z łatwopalnej na ogniotrwałą. Znikły kurne chaty. (…) Bilans produkcji: cegła palona – 4 mln 800 tys. sztuk, co w przeliczeniu na jeden dom po 20 tys. daje 240 budynków, dachówka – 1 mln500 tys. sztuk, co jest pokryciem 750 dachów materiałem ogniotrwałym licząc po 2 tys. na jeden dach (…). Rozdano biednym 36 tys. sztuk cegły darmo na przebudowę kominów. Z materiałów tych wybudowano w Jazowsku Dom Gromadzki, Dom Nauczyciela, częściowo szkołę, ośrodek zdrowia. Częściowo przebudowano szkoły w Obidzy, Brzynie, Kadczy, remizy w Obidzy, Tylmanowej, Ochotnicy Dolnej i Górnej, Ząbiu, Podrzeczu, Cieniawie, Olszance, Maszkowicach, Szczawie, Jaworkach, Szczawnicy Dolnej itd.”.

Betoniarnia i cegielnia przyjęły potem nazwę Zespół Produkcji Materiałów Budowlanych przy OSP w Jazowsku, zatrudniały kilkadziesiąt osób i istniały do 1977 r. Zakończyły produkcję z powodu nierentowności, braku przydziałów węgla i cementu oraz absencji chorobowej pracowników. Potem właścicielem cegielni został Józef Kurzeja i wypalanie cegieł trwa do dzisiaj.

Pierwsze auto – sanitarkę zis 5 – kupiono w 1949 r. w Jaworkach za 24 tys. zł. Przerobiono ją i pomalowano na czerwono. Pierwszym kierowcą został Franciszek Majerski. W 1964 r. w miejsce zisa, którego oddano na złom, pojawił się zastępczy star 20 z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie, a w 1971 r. pierwszy wóz naprawdę pożarniczy – bedford z Komendy Powiatowej PSP w Nowym Sączu. W tym czasie Jazowsko miało dwa auta strażackie, co było rzadkością w okolicy. Kiedy i bedford powędrował na złom, nowym nabytkiem został pożarniczy star 21. W 1982 r. przybył także żuk, też oddany później do kasacji, zaś star powędrował do OSP Zabrzeż.

100-lecie obchodzono z dwuletnim poślizgiem spowodowanym przez niepokoje lat 1980-81. Prezes-kronikarz Zaremba, z wyglądu przypominający nieco gospodarza ziemi śląskiej Jerzego Ziętka, miał też większe ambicje i oprócz drobiazgowej historii OSP w maszynopisie jubileuszowym dodał: „Na wstępie pragnę krótko zapoznać czytelników z rozwojem ochrony p.pożarowej w skali światowej” i zaledwie na dwóch stronach maszynopisu zamieścił powszechną historię pożarnictwa.

W ostatnich latach OSP w Jazowsku przeżyła dwie zmiany warty i radykalne odmłodzenie władz. Pierwszą w 1995 r., kiedy odwołano naczelnika Piotra Mroza, a prezes Zaremba sam złożył rezygnację ze względu na podeszły wiek. W publikacjach nie bez powodu nazywa się go „ikoną pożarnictwa”: założył przecież także OSP w Kadczy i Obidzy. Ponadto 24 lata był prezesem Zarządu Gminnego OSP, a 12 lat – radnym. W części o współczesności wsi wspominamy, że ten listonosz STAŻ pracy w tym zawodzie – 30 lat) był także kierownikiem kina Strażak. Zmarł w 2002 r.

Od 2006 r. druhowie dysponują mercedesem GBA (gaśniczy, bojowy, autopompa) zakupionym przez siebie na kredyt oraz dofinansowanym przez Urząd Gminy w Łącku. Rok produkcji – 1977, poprzednio jeździł w zawodowej straży w Nordenham NIEMCY), skąd przybył z przebiegiem 33 tys. km. Ażeby spłacić kredyt zaciągnięty na mercedesa, trzeba było sprzedać należącą do OSP działkę.

Druga rewolucja personalna nastąpiła w 2011 r. Zmartwieniem nowych władz była remiza. Budynek z II połowy XVIII w. w 1991 r. wpisano do rejestru zabytków. Miejsce na nową wyznaczono, powstały fundamenty, ale poprzedni zarząd odstąpił tamtą parcelę gminie, która postanowiła postawić na niej budynek wielofunkcyjny, a dla OSP wydzielić tylko jego część.

Komendanci i prezesi

KategorieBez kategorii