Dzieje szkolnictwa w Jasiennej datują się od XIX w. Zaświadcza o tym „Kronika i spis inwentarza szkoły etatowej w Jasiennej”. Tytuł jest nieco mylący, gdyż nie znaleźliśmy w tym zeszycie o formacie A-4 żadnego spisu inwentarza. Dokładnej daty założenia „Kroniki…” brak, ale musiało do tego dojść przed 14 czerwca 1889 r., gdyż taka właśnie data figuruje pod pierwszym wpisem wizytacyjnym sporządzonym przez austrowęgierskiego c.k. inspektora szkolnego Józefa Zagrodzkiego.
Zaczyna się tak: „Gmina Jasienna należała do związku szkolnego w Lipnicy Wielkiej, gdzie istniała szkoła parafialna. Z powodu wielkiej odległości, bo blisko 7 km od granicy i z powrotem i utrudnionej komunikacyi zaledwie 1% z dzieci z nauki korzystać mogło. Okoliczności te zmusiły gminę do starania się o wyłączenie z tego związku i założenia samoistnej szkoły a starania te pomyślnym skutkiem uwieńczone zostały albowiem Wysoka c.k. Rada szkolna krajowa orzeczeniem z 13 sierpnia 1885 l. 7297 wyłączyła gminę Jasienną ze związku szkolnego w Lipnicy Wielkiej i założyła szkołę filialną z płacą 250 złr [złotych reńskich]. Ponieważ nie było gotowego budynku szkolnego, a fundusze na ten cel dopiero się zbierały, przeto urządzono naukę w budynku prywatnym u Marcina Michalika nr domu 10, a nauczyciel miał mieszkanie wynajęte w budynku wieśniaczym. Kosztorys budynku szkolnego obliczony został na 1300 złr”.
Znaleźli się ofiarodawcy tych pieniędzy, a wśród nich „Najjaśniejszy Pan [cesarz austrowęgierski Franciszek Józef I] z prywatnej szkatuły na prośbę sporządzoną w języku niemieckim przez nauczyciela z kwalifikacyą do szkół wydziałowych I grupy Stanisława Danka, który pierwszy podjął się przeprowadzenia trudnego zadania raczył łaskawie ofiarować 100 złr”.
Od 1886 r. placówka została szkołą etatową z płacą dla nauczyciela w wysokości 300 złr. Budynek szkolny wykończono rok później. Wilgoć panowała niemożebna i zaczął nękać grzyb. Do tego stopnia, że już w 1896 r. „zjadliwy grzyb zniszczył podwaliny i podłogi w budynku szkolnym, a całkowita restauracja przeprowadzona została kosztem 220 złr”.
Stanisław Danek pracował w Jasiennej jeszcze w 1898 r. W roku szkolnym 1897/8 nauczycielką została „pani Zęmbaczyńska z Krakowa” (tak w kronice, choć zapewne nazywała się Zembaczyńska lub Zębaczyńska, inne źródła podają jej imię – Jadwiga), w 1898/9 – Stanisław Zarucki, a w 1899 r. posadę objęła Jadwiga Wawrzecka. Za jej czasów szkołę wizytował inspektor Barbacki, a przewodniczącym rady szkoły najpierw był „właściciel dóbr” Władysław Bobakowski, a po nim przez 14 lat ks. kanonik z Lipnicy Wielkiej Józef Adamczyk. Wawrzecka wychwala jego zasługi, pisząc, że nie wzdragał się przed wspomaganiem szkoły nawet własnymi pieniędzmi. A zatem od gospodarza Mateusza Miłkowskiego dokupił kawałek gruntu z przeznaczeniem na „ogród szkolny” i otoczył go parkanem. A ponieważ ten ostatni szybko zbutwiał, „zabrał się z wielkim zamiłowaniem do obsadzania ogrodu żywym płotem”. Z braku funduszów tylko jedna strona została ogrodzona, a drugą „bezpłatnie obsadziła Jadwiga Wawrzecka, nauczycielka przy pomocy dzieci szkolnych”. Tych „dzieci szkolnych” było wtedy 100.
Ogrodzoną już szkołę grzyb zaatakował ze zdwojoną siłą. W kronice pojawiają się zapisy: „Jedną ścianę grzyb zupełnie zniszczył” albo „grzyb zaczął niszczyć podłogę w sali szkolnej” i nauka musiała odbywać się w „szczupłem mieszkaniu nauczyciela”.
Pewnie z tego powodu w roku szkolnym 1909/10 uruchomiono drugi punkt szkolny – w izbie wynajętej najpierw u Józefa Hojnora na Dąbrówce, a potem u gospodarza Stanisława Michalika. Początkowo uczył tam tymczasowy nauczyciel ze Starego Sącza – Stanisław Olszewicz (tak w najstarszej części kroniki, choć w książce „Korzenna i okolice” występuje on jako Olśniewicz, zaś w późniejszym fragmencie kroniki pada nazwisko Olsiewicz), a po nim – w 1910 r. – „objęła służbę” córka pierwszego nauczyciela Stanisława Danka – Anna Dankówna.
18 września 1914 r. „szkoła została zamknięta z powodu wkroczenia do wsi patroli rosyjskiej. W dniu 13 grudnia 1915 nieprzyjaciel odszedł”. Ale nie oznaczało to końca kłopotów: „Ponieważ w żaden sposób nie można było dowieźć węgla i drzewa do szkoły, a przytem nie było za co, nauka nie mogła być prowadzona przez zimę, zaznacza się i to, że odgłos strzałów był tak silny, że (…) cały budynek drżał, a szyby w oknach brzęczały”.
A i dalej nauka odbywała się z przerwami: „a to z powodu tyfusu i zajęcia sal szkolnych przez wojsko węgierskie”. Lecz I wojna światowa sprowadziła do wsi także zadziwiające wynalazki: „Wioska Jasienna ozdobiona była przez 12 godzin telefonem. (…) unosiło się mnóstwo aeroplanów różnego systemu tak naszych [Wawrzecka ma na myśli austrowęgierskie, ciekawe czy tak rzeczywiście myślała, czy też napisała to, wiedząc, że władze zwierzchnie regularnie zapoznają się z treścią kroniki?] jak też i nieprzyjacielskich”.
Wojna przyniosła także modernizację szkoły – w 1916 r. nastąpiło pokrycie dachu blachą. Zapewne jednak uczyniono to nie tylko z troski o dzieci, lecz raczej dlatego, iż budynek wykorzystywano również w celach wojskowych. A obiekt wojskowy nie mógł mieć strzechy…
W 1925 r. nastąpiła reorganizacja ze szkoły jednoklasowej w 3-klasową. Niedługo potem odeszła Wawrzecka, która tak pisała o tym: „Po 27 latach pracy nauczycielskiej w Jasiennej (a z tych 17 kierownictwa), podpisana na własną prośbę została przeniesioną w stan spoczynku. W uznaniu doliczyło jej Kuratorjum 5 lat do pełnej służby. W dniu dzisiejszym (3 lipca br.) opuszcza tutejszą szkołę i przenosi się do własnego domku”.
Od tego czasu kronikę prowadziła Anna Dankówna. Wawrzecką zastąpiła Irena Zarembianka, która przybyła z Leluchowa, a do pomocy przydzielono jej „p. Kargulankę, która zupełnie nie zgłosiła się do objęcia obowiązków służbowych”. Dankówna wkrótce zachorowała (w dalszym ciągu kroniki sama wyjaśni – na co…) i wróciła do pracy dopiero po roku – w 1928 r. Wtedy już jako kierowniczka miała do pomocy Marię Bobakowską i Helenę Uznańską.
I taki stan personalny utrzymywał się przez kilka lat. Czwartą siłą pedagogiczną był ksiądz: „Religji udzielał ks. Zygmunt Jakus, proboszcz z Lipnicy Wielkiej, po którego co tydzień posyłano furmankę, po kolei każdy właściciel koni bezpłatnie”.
W 1930 r. zakupiono 70 książek dla powstającej wówczas w szkole biblioteki. W roku szkolnym 1933/4 uczniami była rekordowa przed II wojną światową liczba dzieci – 183.
Nauczyciele byli obarczeni nie tylko oświatą: „W dniach 9, 10 i 11 grudnia 1932 odbył się II powszechny spis ludności. Komisarzami spisowymi było grono nauczycielskie oraz p. Józef Bobakowski, którzy chodząc od chaty do chaty spełnili ofiarnie obywatelski obowiązek”.
W roku szkolnym 1935/36 Dankówna znów zaniemogła, o czym sama poinformowała w kronice: „Mimo iż w czasie wakacji [w 1936 r.] Komisja Lekarska I Instancji uznała mię trwale niezdolną do pracy, rozpoczęłam jeszcze normalną pracę w szkole od września, gdyż Władze nie przydzieliły na moje miejsce zastępstwa (…). Po raz ostatni zerwałam skrzydła do lotu – zbyt krótko trwała próba sił, bo zaledwie 16 dni. Zapalenie nerwów móżdżkowo-mostowych w następstwie czego głuchota już we wrześniu zmusiły mnie opuścić ukochaną pracę na zawsze”.
Ćwierćwiecze pracy w Jasiennej, w tym 7 lat i pół kierowania szkołą, wspominała z uczuciem: „(…) ściany pełne szpar, przez które widać było czy pada deszcz czy śnieg (…). Nie czas było się szanować, gdy ojcowie walczyli na froncie. (…) Uważałam swoją szkółkę i pracę w niej jako ważną placówkę. Toć Polskę trzeba było dźwigać z wiekowej niewoli. Dożyłam i tego szczęścia – Polska powstała, nie wolno rąk opuścić – trzeba siły wytężyć, Ojczyzna woła do czynu. Tak płynęły lata, nie dziw, że uzyskałam gruźlicę i głuchotę”.
I zakończył w poruszający sposób: „Pracowałam w niej 25 lat. Kochałam dzieci i lud. Odchodzę z przeświadczeniem, że do ostatka wierną byłam swej ukochanej pracy, więcej dać z siebie nie mogłam”. Podpisano: „Jasienna, w styczniu 1937 r. Anna Dankówna, kierowniczka szkoły”. Do końca używała panieńskich personaliów, znakiem tego – za mąż też nie wyszła, nieboraczka.
Obowiązki kierowniczki przejęła wspomniana Maria Bobakowska i pełniła je do 1947 r.