ŁOMNICA-ZDRÓJ – Ochotnicza Straż Pożarna

Inicjatorami założenia straży ogniowej w Łomnicy byli kierownik szkoły Feliks Stańczykiewicz, proboszcz ks. Józef Mroczek i wójt (sołtys) Jan Gumulak, którzy dokonali tego w święto 3 maja 1928 r. Pierwszym prezesem został Stańczykiewicz, a komendantem Stanisław Polański.

Władze nowosądeckiego okręgu straży pożarnej podarowały nowo powstałej jednostce umundurowanie bojowe dla 12 druhów i wyposażenie, w tym tzw. drabinę Szczerbowskiego z podporami, żeby się nie przewracała.

W 1929 r. za 1000 zł, na które złożyły się dotacja Państwowego Związku Ubezpieczeń Wzajemnych (450 zł) i fundusze własne wsi (550 zł), kupiono w firmie Unia Strażacka Fabryka Sikawek i Przyrządów Pożarniczych przy ul. Piekarskiej we Lwowie sikawkę ręczną. Wożono ją na zaprzęganej w konie 4-kołowej kolasce, parkowanej w szkole, w zagrodzie u Kuca lub w pobliskiej willi Łomniczanka, potem domu wczasowym o tej nazwie.

Po śmierci prezesa Stańczykiewicza w 1930 r. jego następcą został proboszcz ks. Antoni Pałka, a naczelnikiem kolejny kierownik szkoły – Tadeusz Kler, który w OSP pełnił także godność komendanta rejonowego.

Naczelnik Edward Polański w czasie okupacji hitlerowskiej współpracował z partyzantami Juliana Zubka ps. Tatar, z tego powodu ukrywał się, ale Niemcy zdybaliGO koło domu i zastrzelili w czasie ucieczki. W ogóle niejeden ochotnik strażacki z Łomnicy należał do oddziału Tatara. Np. Jan Żywczak był jego zaopatrzeniowcem. Jeździł wozem konnym po towar aż do Nowego Sącza, do sklepu Jadwigi Sozańskiej przy ul. Kunegundy. Konie należały do Leona Burgera, obszarnika i właściciela 600 hektarów lasu, które kupił od hrabiów Stadnickich. Gajowym u Burgerów był Jakub Jarzębak, ojciec obecnego prezesa OSP. Burgerowie, o których wspominamy też w części o czasach nowożytnych w dziejach wsi, byli Niemcami, ale trzymali z Polakami.

W 2006 r., w 20. rocznicę nadania Miastu i Gminie Piwniczna Krzyża Walecznych, staraniem OSP u wejścia na cmentarz w Łomnicy stanął pomnik upamiętniający mieszkańców wsi, którzy zginęli w czasie II wojny światowej, w tym naczelnika OSP Edwarda Polańskiego.

Po II wojnie światowej Rada Gromadzka reprezentowana przez sołtysa Wojciecha Jarzębaka nabyła w centrum wsi drewniany dom ze sklepem, który przed wojną należał do rodziny Horowitzów: Chaima, Racheli i Rywki. Wydano na ten cel 28 tys. zł. Podobno kupiono ten budynek od samego właściciela, ale może dostał się on straży już jako mienie pożydowskie, bo ci Horowitzowie wyjechali do Palestyny, późniejszego Izraela.

W tym nabytku znalazła siedzibę OSP – po remoncie przeprowadzonym za naczelnika Franciszka Polańskiego. Był tam garaż na sikawkę i motopompę M-200, otrzymaną z zawodowej straży pożarnej w Nowym Sączu. Drewniana remiza służyła do 1968 r., potem już tylko obracała się w ruinę…

Oprócz strażowania druhowie z Łomnicy nie zaniedbywali rozrywek kulturalnych. Powstał zespół teatralny, działający pod kierownictwem organisty Jana Długosza – przetrwał jeszcze do lat 80.

W 1960 r. OSP w Łomnicy dostała pierwsze auto – wojskową sanitarkę z demobilu. Była to radziecka ciężarówka marki Gaz, zielona, jeszcze z krzyżem medycznym na burcie. Trzeba było ją dopiero przemalować na czerwono i w ogóle przerobić na wóz strażacki. Potem zastąpił ją równie stareńki dodge, który prawdopodobnie dostał się do Polski w ramach powojennej pomocy amerykańskiej dla podnoszącej się z gruzów Europy, czyli tzw. UNRRA. Uruchamiało sięGO na korbę. Do Łomnicy trafił z powiatowej straży zawodowej w N. Sączu. Obydwa pierwsze samochody były już tak wysłużone, że prosto z OSP w Łomnicy zostały potem oddane na złom.

Już kiedyś łomniczańska OSP była bliska upadku. W II połowie lat 60. naczelnik Franciszek Polański wyraził zgodę, żeby w starej remizie odbywała się nauka szkolna. Inni strażacy zaprotestowali przeciwko utracie siedziby, mało wtedy OSP nie rozwiązano, ale wprowadzono do władz nowych ludzi i zdecydowano się na kontynuowanie działalności.

W efekcie tych wydarzeń, dzięki mozołowi samych druhów, w latach 1969-71 powstała nowa remiza. Wykorzystano m.in. pustaki żużlowe wyrabiane przez betoniarnię przy OSP w Jazowsku (patrz hasło o tej wsi), cegły z niedoszłej budowy wiejskiego domu kultury w Łomnicy i blachę do pokrycia dachu załatwioną w Zakładzie Opakowań Blaszanych w Krakowie. W czynach społecznych przodowali cieśle Bolesław Wnęk i Stanisław Bołoz oraz strażacy Tomasz Toczek i Franciszek Wnęk, ojciec dzisiejszego sołtysa, a pokryciem dachu zajął się Walenty Gancarczyk, prezes OSP w Moszczenicy Niżnej.

Z czasem dobudowano garaż. Szybko pojawił się w nim nowy żuk przekazany przez zawodową straż oraz dwie motopompy M-800 z kompletami węży ssawnych i tłocznych. W 1993 r. Łomnica dostała od ówczesnego burmistrza Piwnicznej Józefa Spiechowicza następnego żuka, a poprzedni trafił do OSP w Głębokiem.

Ponieważ druhowie czuli potrzebę posiadania lepszego sprzętu i słyszeli, że straże w bogatych państwach Europy Zachodniej pozbywają się starszych, ale jeszcze nie za starych gratów, prezes Józef Jarzębak osobiście ruszył w objazd po Niemczech, Holandii, Belgii i Danii, żeby wyprosić wóz strażacki może już leciwy, ale i tak nowoczesny w porównaniu z ówczesnym łomniczańskim taborem. Ku jego zaskoczeniu za granicą nie chcieli nic dawać za darmo…

Razem z wójtem Rytra Władysławem Wnętrzakiem dotarli nawet wtedy do belgijskiego miasteczka, które obchodziło 170-lecie istnienia tamtejszego odpowiednika naszej OSP. Na obchody Belgowie zaprosili kogo się dało, żeby trafić do „Księgi rekordów Guinnessa” w kategorii jednostek OSP, na jubileuszu których zjawiło się najwięcej gości. Zjechały się więc straże z prawie całej Europy, ale jednak nie ze wszystkich krajów i rekord niestety nie padł, mimo osobistego zaangażowania prezesa Jarzębaka i wójta Wnętrzaka.

Jarzębak nachodził i nagabywał także w Polsce, a to Agencję Mienia Wojskowego, a to Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, również Komendę Wojewódzką i komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej – aż w końcu wszyscy mieli go dość i w 2004 r. na odczepne dostał stara 266, znajdującego się wcześniej na wyposażeniu Biura Ochrony Rządu. Nie bezpłatnie, bo zakupić go musiałURZĄD MIASTA i Gminy w Piwnicznej-Zdroju.

Sprzęt przydał się np. w niedzielę 14 lipca 2002 r., kiedy potok Łomniczanka raptem przyspieszył do prędkości 100 km na godzinę i zalał nową remizę i plac przed nią.

Remiza powstawała w czynie społecznym. Ażeby wybudować przy niej garaże, w 2002 r. zakupiono 2 tys. pustaków w betoniarni w Barcicach. Budował sołtys Stanisław Wnęk, który tak się zasłużył, że parę lat później w nagrodę wybranoGO na naczelnika. W 2013 r. na jubileusz 85-lecia jednostka otrzymała bojowego forda transita, a remiza została wyremontowana.

W ostatnich latach druhowie nie narzekają na nadmiar pożarów, choć zdarzył się jeden tragiczny w skutkach. W mroźną noc 12 stycznia 2009 r. spłonął dom, w którym zginęła właścicielka Zofia Toczek.

Na 70-lecie jednostka dostała sztandar sprezentowany przez mieszkańców (mieszkająca w W. Brytanii Krystyna Dulak, przez kilka lat żona dwukrotnego mistrza olimpijskiego w boksie Jerzego Kuleja przekazała na ten cel 400 funtów szterlingów) i ks. proboszcza Szczepana Kasińskiego. Selektywne wywoływanie przyznał starosta Jan Golonka.

Ozdobą świetlicy jest obraz z patronem strażaków – św. Florianem, który na zamówienie prezesa Jarzębaka wyszedł spod ręki łomniczańskiej artystki amatorki Wioletty Żywczak.

A Józef Jarzębak (w latach 1962-90 sprawował także urząd sołtysa) prezesem tutejszej OSP jest od 1965 r., a zatem już 49 lat! Dotychczasowy rekord Łomnicy, należący do jego poprzednika Andrzeja Żywczaka, pobił o ponad 20 lat, a licznik ciągle bije…

Prezesi OSP

Naczelnicy i komendanci