LIPNICA WIELKA – Ochotnicza Straż Pożarna

O ile w Łazach Brzyńskich sołtys Stefan Kozik jest przewodniczącym Koła Gospodyń Wiejskich, to dla odmiany w Lipnicy Wlk. kobieta jest prezesem OSP. Magdalena Bulanda – jedyny prezes OSP płci żeńskiej w powiecie nowosądeckim! Ona sama nie słyszała o żadnej innej nie tylko w powiecie, lecz nawet w Małopolsce i w ogóle w kraju.

OSP w Lipnicy Wlk. osiągnęła sędziwy wiek, gdyż powstała w 1885 r. pod nazwą Towarzystwo Straży Ogniowej. Duże zasługi w jego powołaniu oddał ks. proboszcz Jan Maciaga. Na zawieszonej na remizie we wrześniu 2010 r. tablicy upamiętniającej jubileusz 125-lecia OSP nazwisko ks. Maciagi błędnie zapisano w formie Maciąg.

Proboszcz Maciaga delegował do opieki nad strażą wikarego Ludwika Ligaszewskiego, który urządził we wsi składkę i za zebrane środki zakupiono pompę ręczną tzw. kiwajkę, bo wcześniej druhowie dysponowali zaledwie umownym sprzętem przeciwpożarowym: drewnianymi konewkami i płóciennymi wiadrami. Stróżom za wypatrywanie pożarów płacono 30 zł reńskich rocznie, czyli wynika z tego, że była to stała funkcja.

Pierwszym naczelnikiem został pisarz gminny i późniejszy podwójci – Jan Bulanda. Jak mało który lipnicki strażak na eksponowanym stanowisku, nie zalicza się do rodziny aktualnej prezeski.

W 1897 r. w księdze gromadzkiej zapisano „aby w karczmach nie odbywały się muzyki, ponieważ ludzie się demoralizują oraz przy takich muzykach bardzo łatwo może powstać pożar”. Wygląda na to, że imprezy musiały być wtedy iście ogniste…

W ogóle pod płaszczykiem prewencji przeciwpożarowej skwapliwie zakazywano także innych rozrywek. W innym miejscu księgi gromadzkiej czytamy, że ponieważ „dom Nachyma Guttmana [mieściła się w nim karczma] jest blisko sali szkolnej, bo zaledwie 20 metrów oddalony, przeto wyszynk trunków szkodliwie wpływa na moralność dzieci szkolnych. (…) budynki kryte są słomą, z czego w samym środku wsi może jakiś nietrzeźwy ogień wzniecić i pochłonąć tak wielkim kosztem wybudowany budynek szkolny orazSKLEP kółka rolniczego i inne budynki włościańskie”.

W 1908 r. druhowie gasili pożar zabudowań dworskich na Widomii. W ramach wdzięczności tamtejszy dziedzic Antoni Długoszowski uraczył strudzonych strażaków poczęstunkiem, a inicjatorowi akcji, karbowemu Kazimierzowi Miczołkowi, podarował srebrny zegarek.

Akcja ta sprawiła też, że do straży wstąpił niejaki Stanisław Osiecki. Był stajennym u Długoszowskich, spał wtedy smacznie w sianie, a usłyszawszy alarm, próbował zeskoczyć z legowiska. W panice uczynił to tak niezgrabnie, że zawisł na nogawce kalesonów na wystającym drążku. Darł się wniebogłosy, toteż zjawiła się pomoc i przy pomocy noża wybawiłaGO z pułapki. Z wdzięczności Osiecki wstąpił do OSP na ochotnika, a w czasie następnych interwencji wyróżnił się odwagą i poświęceniem, zostając wzorowym strażakiem. Niestety, jego kariera nie trwała długo, bo niebawem stracił życie w wypadku przy pracy w dworskim młynie. Huczny pogrzeb odbył się nie tylko w asyście druhów OSP w Lipnicy, lecz także przy akompaniamencie orkiestry dętej OSP w Bobowej.

Strażacy pilnowali nie tylko Lipnicy Wlk., lecz także Bukowca i Jasiennej. Nauczyciel Wawrzyniec Michalik mieszkał na wzniesieniu i w czasie burz z wyładowaniami atmosferycznymi miał zadanie obserwowania okolicy. Kiedy zobaczył płomienie, podrywał druhów przy pomocy trąbki sygnałówki (nie zachowała się do dzisiejszych czasów). Wtedy ładowano kiwajkę na furmankę i pędzono do pożaru. Strażacy biorący udział w akcji zwalniani byli potem z szarwarku [prace obowiązkowe na rzecz wspólnoty: remonty dróg, mostów itp.], natomiast ci, co użyczali furmankę, objęci byli ulgą podatkową.

Ze starych rzeczy w zbiorach OSP znajdują się szable. Na jednej widnieje napis, że została wykuta w 1910 r. w warsztacie Ed. Junga. W 1932 r. prezesem OSP został odnowiciel lipnickiej OSP (na czas I wojny światowej i długo po niej działalność bowiem zamarła), miejscowy dziedzicHR. Adam de Laveaux, a komendantem Józef Jurek. Hrabia zakupił wtedy 25 hełmów i szablę dla komendanta.

W ramach rewanżu już po wojnie druhowie OSP w Lipnicy Wlk. ochoczo wzięli udział w parcelacji gruntów dziedziców…

W czasie okupacji niemieckiej na stanowisko naczelnika OSP władze powołały Stanisława Śliwę, a po nim Pawła Zielenia. Przedwojenny komendant Józef Jurek został dowódcą plutonu Batalionów Chłopskich, a druhowie Jan Kanty Żarowski i Jan Jurek (powojenny komendant zwany Długim Jurkiem) założyli konspiracyjną organizację Młody Las. Ukryto m.in. 4 członków załogi zestrzelonego w 1944 r. przez niemiecki myśliwiec Messerschmitt nad zalewem rożnowskim brytyjskiego bombowca typu Halifax, który leciał ze zrzutem dla polskich partyzantów i rozbił się w pobliskiej Niecwi. Wiosną 2010 r. ekipa telewizyjna z programu „Było, nie minęło”RED. Adama Sikorskiego odnalazła tam szczątki maszyny.

Przed wojną siedziba straży mieściła się w starym Domu Gromadzkim. W drewnianym, parterowym i pokrytym dachówkami obiekcie druhowie mieli remizę, a ponadto znajdowały się biuro wójta (sołtysa), sala ze sceną, poczta, mieszkanie poczmistrza iSKLEP Kółka Rolniczego.

W 1949 r., zresztą przy walnym udziale OSP, ukończono budowę nowego Domu Gromadzkiego, w którym od strony dziedzińca znalazł się kąt dla OSP – z uwagi na zasługi druhów dla podziemia w czasie okupacji niemieckiej przekazano im konkretnie podpiwniczenie. W jednej dużej sali mieli świetlicę, ale potem odzyskali drugie pomieszczenie, więc utworzono izbę tradycji.

Po wojnie ze względu na braki lokalowe we wsi – w pomieszczeniach strażackich odbywała się nauka szkolna. W 1955 r. pojawiła się motopompa M-800 Leopolia, a wysłużoną M-200 oddano do OSP w Jasiennej. W 1956 r. prezesem został Ludwik Turski, pradziadek obecnej prezeski Magdaleny. W 1958 r. OSP zajęła się produkcją dachówek. Raz, że komu jak komu, ale akurat najbardziej jej wypadało wziąć udział w akcji wymiany poszycia dachowego z łatwopalnego na ogniotrwałe, a dwa, że oznaczało to zyski. Za zarobione pieniądze wyszykowano więc m.in. tzw. wspinalnię do ćwiczeń i suszenia parcianych węży strażackich.

W owych latach OSP aktywnie brała udział w awansie cywilizacyjnym wsi: w końcu lat 50. w elektryfikacji, w latach 1959-62 w budowie szkoły, a w 1969 r. w modernizacji drogi Niecew-Lipnica.

Z dochodów dachówkarni zakupiono też wóz konny do transportu motopompy. Na przełomie lat 1980/81 pojawił się zaś pierwszy pojazd silnikowy – terenowy uaz. Próbowano go potem oddać do OSP w Bukowcu, ale tam nie chciano grata i trzeba było go sprzedać. Od 2001 r. jednostka posiada magirusa, rok prod. 1970, sprowadzonego z Niemiec. Kierowcami zostali m.in. eks-prezes i późniejszy wiceprezes Mariusz Bulanda i student AWF Jakub Bulanda, syn Mariusza i starszy brat prezeski.

Nauczyciel z miejscowej szkoły – geograf Jerzy Korczyński – wydał książkę „100 lat OSP w Lipnicy Wlk.”. Na 125-lecie 90-stronicową publikację uzupełniła Bogumiła Małyk, matka Wojciecha, zastępcy naczelnika OSP w Lipnicy.

Na ten drugi jubileusz druhowie odziali się w nowe mundury galowe. Udało się także przeprowadzić remont remizy, nad wjazdem do której umieszczono zabytkową kiwajkę. Jednostka wyposażona jest w selektywne wywoływanie. Gaszono m.in. pożary plebanii, na której płonął dach.

Magdalena Bulanda prezesem jest od lutego 2011 r. Zastąpiła ojca Mariusza, który prezesem był przez jedną kadencję. Tato pełnił tę funkcję po swoim ojcu, czyli dziadku Magdaleny – Janie Bulandzie, który godność sprawował 26 lat – w latach 1978-2004. Napiszemy o nim w części o Wiejskim Domu Kultury, gdyż wszechstronny ten człowiek jako jeszcze zastępca komendanta OSP ds. kulturalnych, którym mianowano go w 1952 r., został potem założycielem i wieloletnim kierownikiem zespołu ludowego Lipniczanie. Na 105-lecie OSP ufundował w 1990 r. swojej jednostce sztandar ze św. Florianem, bo 5 lat wcześniej otrzymała ona świecki. Pełnił także funkcję przewodniczącego Gminnego Związku OSP. W świetlicy wisi jego galowy i udekorowany odznaczeniami mundur. Dostał bowiem chyba wszystkie odznaczenia strażackie, a w 2009 r. uhonorowano go nagrodą Złote Jabłko Sądeckie.

Od 1979 r. przez kilka lat funkcjonowała przy OSP orkiestra dęta, grająca pod batutą kapelmistrza Władysława Łacha, ale po jego śmierci zamilkła. W latach 80. przy remizie powstał amfiteatr z zadaszoną sceną – jest gdzie urządzać występy i festyny.

Pierwszym posunięciem prezeski Bulandy po wyborze było wydanie zakazu palenia papierosów w świetlicy. Oszalowana jest ona bowiem boazerią i szkoda by było, żeby spłonęła razem z całym drewnianym WDK, a ogień zaprószyli akurat strażacy i nie zdążyli ugasić, choć do garażu ze sprzętem gaśniczym mieliby zaledwie 6 metrów…