LIPNICA WIELKA – kronika szkolna

Początek nauczania w szkółce parafialnej w Lipnicy Wlk. datowany jest na 1527 r. W 1728 r. parafialna szkółka elementarna niższego stopnia – jedna z zaledwie 12 wtedy na Sądecczyźnie – mieściła się w domu z ogrodem, była uposażona 4 zagonami pola, a na jej utrzymanie po 4 grosze od każdego ucznia składali się parafianie (z wyjątkiem szlachty). Z tego opłacano także bakałarza (nauczyciela), a jego pensja zwana była klerykaturą.

W XVIII w. uczono katechizmu, ministrantury, śpiewu i łaciny, czyli przedmiotów najbardziej zapewne niezbędnych ówczesnej młodzieży…

Bakałarzy wyznaczał proboszcz, na początku ich obowiązki przeważnie pełnili organiści. W latach 1861-79 nauczycielem był Jan Ptaszkowski. Właśnie wtedy zaprowadzono „Pamiętnik zawierający niektóre wiadomości o szkole w Lipnicy”. Przetrwał do dziś, a w nim luźna kartka, na której znajduje się* „kontrakt dzierżawczy zawarty pomiędzy Wnym [skrót od wielmożny] Antonim Długoszowskim jako wydzierżawiającym z jednym a P. Józefem Kantem jako biorącym w dzierżawę z drugiej strony (…) z 1905 (…) na dobra w Wojnarowej Wyżnej”. Nie wiadomo, dlaczego umowa znajduje się w kronice szkolnej, bo najwyraźniej nie dotyczy spraw oświatowych…

„Pamiętnik…” zaczyna się tak: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Czytającym pozdrowienie!”. Potem następuje data 1861, którą „złotymi literami należałoby zapisać”, jak ujął to autor, którego personalia – dla zachowania suspensu – rozszyfrujemy później…

W owym 1861 r. zbudowano dla szkoły tzw. trywialnej drewniany obiekt koło kościoła. Plac odstąpił proboszcz ks. Wojciech Towarnicki. Natomiast „dziedzicowie: Joanna Zdzieńska z górnej Lipnicy, Apolinary Zieliński z dolnej Lipnicy, Maksymilian Bobakowski z Żebraczki [przysiółek od nazwy wzgórza o wysokości 534 m n.p.m.], Józef Jaworski z Bukowca, Teresa Chwalibóg, Józef Długoszowski, Józef Grabczyński, Jan Kanty Lissowski [obaj ostatni – patrz część o cmentarzu], Wincenty Zaremba, Ignacy Rzachowski [?] ofiarowali drzewo”, zaś „gminy chłopskie” (okoliczne wsie) złożyły na opłacenie cieśli, malarza itp. kwotę 329 florenów i 40 krajcarów. Jak zwykle panowie wykpili się darowizną w naturze, a za wszystko gotówką musieli zapłacić chłopi, jakby akurat im się przelewało… Czy można zatem dziwić się, że 15 lat wcześniej doszło w Lipnicy i okolicy do krwawych rozruchów antypańskich w ramach rabacji Jakuba Szeli…

„Pensyę” dla nauczyciela ustalono na 210 florenów. To wynagrodzenie musiał zresztą dzielić z organistą, który zapewne też uczył czegoś w szkole, pewnie tego śpiewu… Ów Jan Ptaszkowski pochodził z Siedlisk i w chwili objęcia posady miał dopiero 20 lat. Nie podano, jakie miał wykształcenie, a wkrótce się przekonamy, że było z niego niezłe ziółko…

W 1861 r. nauką objęto 43 dziewczęta i 29 chłopców z Lipnicy (należała wtedy do powiatu bobowskiego), odpowiednio 11 i 10 z Jasiennej oraz 4 i 3 z Bukowca. Ich tzw. popis (zapewne forma egzaminu) odbył się 3 lipca 1862 r. w przytomności m.in. WP (Wielmożnego Pana) Florentyna Długoszowskiego – dziedzica Lipnicy górnej, WP Xawerego Burzyńskiego – dzierżawcy Niecwi i Lipnicy dolnej, WP Franciszka Longchampsa – dzierżawcy Bukowca. Ten ostatni ofiarował „książkę do modlenia” i „cwancygiera [monetę o nominale 20 krajcarów] srebrnego jako nagrodę celującym w nauce i dobrych obyczajach”, a pozostali też ufundowali drobne kwoty.

Potem następuje opis następnych lat i np. zarejestrowano, że w 1863 r. przeniesiono naukę do folwarku nad kościołem: „z powodu, że dla Plebana, któremu nowe pomieszkanie wybudować postanowiono, musiano na tymczasowe umieszczenie się budynek szkolny wyprzątnąć”. Ks. Towarnicki wprowadził się do szkoły 24 czerwca 1863 r. Przerwy w nauce następowały z przyczyn losowych, o czym świadczy inny wpis z owego 1863 r. o ospie, która „naukę szkolną tamowała”.

W ogóle natomiast nie odnotowano powstania styczniowego. Inna sprawa, że kronika mogła stanowić rodzaj dokumentu urzędowego, a ówczesne władze zaborcze nie mogły tolerować wystąpień przeciwko nim, nawet w postaci wzmianek na piśmie.

Roku Pańskiego 1864 kronikarz zapisał: „Rok ten na zawsze w pamięci Plebana X. [tak zapisywano tytuł księdza] Wojciecha Towarnickiego pozostanie, albowiem w tym roku z okazyi szkoły, najwięcej doświadczył zmartwienia. W tym roku dali się poznać parafianie Plebanowi swemu najlepiej. Zapoznawszy [zapomniawszy] wszystkie dobre chęci i miłowania jego, li dobro szkoły i parafii na oku mające, zapoznawszy wszystkie jego poświęcenia, z uszczerbkiem zdrowia i kieszeni połączone, zbuntowali się przeciw niemu, szemrząc a wygadując jak Żydzi przeciw Jezusowi. Powód do tego stąd wzięli, że Pleban niemoralnego nauczyciela, który z chłopami żył, i z nimi pił, oddali, a innego na jego miejsce przyjąć chciał. Ten bunt i ta nienawiść ku Plebanowi tak dalece górę wzięły, że gdy Pleban żądał aby parafianie organiście [nieczytelny fragment] złożyli, oni wręcz odpowiedzieli, że niedadzą. Sądzili zresztą, że organista pod nauczycielem dołki kopie i jego miejsce posiąść chce, co najwierutniejszym fałszem było. Ponieważ się potem w pokorę udali i prosili, aby rzeczony Nauczyciel, choć na jeden jeszcze rok na próbę przyjętym został, ich prośbie stało się zadość i z tego powodu został osobno spisany Memoryał przez Plebana, Nauczyciela, X Dziekana i kilkunastu gospodarzy podpisem opatrzony, aby potomność wiedziała, co się w parafii lipnickiej działo”.

Nie wiadomo, kiedy i dlaczego przy słowach powyższych pojawił się zagadkowy dopisek: „Brak rozumu”…

Dalej autor informuje, że „Memoryał ów w aktach szkoły schowano”, ale w archiwum placówki niestety się nie zachował.

A oto zapis z 1865 r.: „W tym roku ostygł zapał rodziców w posełaniu dzieci do szkoły, albowiem z całej parafii blisko 2000 dusz liczącej zaledwie 40 dzieci do nauki zapisanych zostało”. W 1866 r. enigmatycznie stwierdzono: „Nareszcie niemoralność Nauczyciela ostateczny cios nauce szkolnej zadała”.

Pora rozszyfrować personalia owego wroga nauczyciela Ptaszkowskiego. Z późniejszego kontekstu wynika, iż autorem tych wszystkich – nie za bardzo zatem obiektywnych – notatek był wielebny ksiądz Wojciech Towarnicki, który pisał zatem o sobie per Pleban – z dużej litery. Może nie był to wyraz megalomanii, lecz ówczesny zwyczaj, bo słowo „Nauczyciel” też zaczynał od wielkiej. Ale jeśli na ogół używanie dużych liter jest oznaką uszanowania, to w przypadku proboszcza stało w sprzeczności z permanentnym potępianiem Ptaszkowskiego, który nawet „z chłopami żył”, jeśli księdzu chodziło o to, czego się domyślamy…

Nie wiadomo, czy słusznie, bo może chodziło nie o obcowanie, lecz o zadawanie się z nimi, fraternizowanie, wskutek czego – zdaniem księdza – cierpiał zapewne autorytet mości nauczyciela.

W każdym razie wydaje się, że ks. Towarnicki z jakichś powodów był uczulony na Ptaszkowskiego, gdyż dla odmiany zapis wizytatora z 1869 r. jest pochlebny: „Pan Nauczyciel uczy dzieci praktycznie, rachować z głowy i śpiewać bardzo dobrze”. A autorem tego wpisu był następca ks. Towarnickiego – ks. Jan Maciaga, podpisany jako „pleban miejscowy i katecheta”.

Zresztą, dłużej szatana niż plebana, gdyż o ile ks. Towarnicki zniknął z Lipnicy przed 1870 r., to Ptaszkowski nauczał tu dzieci aż do 1 lutego 1879 r., kiedy udał się na posadę nauczyciela „do gminy Ujanowice”.

Zastąpił go Wawrzyniec Michalik z Korzennej, któremu wyznaczono płacę 300 zł reńskich. To on również przejął spisywanie „Pamiętnika…”. Kiedy zachorował, w 1884 r. na jego miejsce przyszedł Jan Ligęza.

W 1885 r. powstał następny budynek szkolny, również drewniany – w miejscu, gdzie dzisiaj stoi sklep GS. Gmina sprzedała 263 sosny za 1316 zł reńskich i szkołę wybudowano za te pieniądze. W tym czasie placówka w Lipnicy podlegała Radzie Szkolnej Okręgowej w Gorlicach. W 1887 r. z rejonu lipnickiego wyłączono Jasienną, gdyż wieś ta dorobiła się własnej szkoły.

W 1890 r. nauczycielem został Ludwik Sarnowski. Pensję 200 zł reńskich pobierał tylko przez rok, gdyż przeniesiono go do Gródka k. Grybowa. W jego miejsce wyznaczano kolejno Jana Mieszczaka i Stanisława Dutkiewicza, ale obaj nie stawili się w miejscu pracy. Jeszcze 4 września 1891 r. posadę zaoferowano Tomaszowi Gawrońskiemu, ale i ten zrzekł się jej już 26 września. Pracę przyjął za to Jan Matuszak aż z Rzeszowa, ale i on wytrzymał zaledwie rok i musiał powrócić Wawrzyniec Michalik, żeby ustała nieustanna fluktuacja kadr. Z tym, że wrócił za cenę już nie 300 zł reńskich, lecz zgodził się dopiero po podwyżce do 350. Ciekawe, z jakiego powodu belfrzy tak masowo uciekali z Lipnicy gdzie pieprz rośnie…

Do 1891 r. lipnicka szkoła była jednoklasowa, potem dwuklasowa. W 1893 r. Michalikowi do pomocy dodano wspomnianego Sarnowskiego, ale i jemu musiano zapłacić już nie 200 zł, jak poprzednio, lecz aż 300 zł plus 10% dodatku „na pomieszkanie”. Równocześnie, żeby zatrzymać Michalika, już po roku pracy dostał on następną podwyżkę – przyznano mu dodatek kierowniczy w wysokości 50 zł, czyli w sumie zarabiał aż 400 zł! Przekupywanie nauczycieli, żeby nie wybrzydzali na posadę w Lipnicy kosztowało coraz więcej!

Po dwóch latach Sarnowski, mimo godziwej pensji, ostatecznie odszedł, a władza wzięła się na sposób i przysłała… niewiastę – Alfredę Węgrowską (Węgnowską?). Jako kobieta okazała się również tańsza, gdyż płacono jej o 80 zł mniej niż Sarnowskiemu. W 1898 r. zastąpił ją Wawrzyniec Święs, a Michalikowi musiano znowu dołożyć – w 1899 r. dostał następne 50 zł dodatku.

I tu następuje przerwa, gdyż w „Pamiętniku…” brakuje wpisów z lat 1901-6. W tym ostatnim roku zapisano: „Sterany przeszło 40-letnią pracą w zawodzie nauczycielskim wziął p. Wawrzyniec Michalik dotychczasowy kierownik 3-miesięczny urlop”. Wkrótce przeniesiono go w stan spoczynku, a p.o. kierownika został inny Wawrzyniec – wspomniany Święs. Skierowano mu do pomocy dwie „siły nauczycielskie”: Wojciecha Świguta i Ludwikę Wernerową. Ten pierwszy zdzierżył tylko pierwsze półrocze, a druga została do 1908 r.

Za Wernerową pojawił się Jan Mordawski (Mordarski?), po nim Marya Russówna, w roku szkolnym 1909/10 – Zofia Dyniakowska, 1911/12 – Helena Stillerówna i Paweł Zawiłowicz. Kiedy kierownik Święs zachorował, grono pedagogiczne uzupełnił Bazyli Merena, sądząc z personaliów – chyba Łemko, którego szybko przeniesiono do Kąclowej, sąsiadującej z Florynką. W roku szkolnym 1913/14 Stillerównę zmienił Antoni Mika, który niebawem wywędrował do Królowej Polskiej, a na zastępstwo zjawił się Stanisław Kurzeja.

I tak trwał ten kontredans postaci – aż tu nagle wybuchła wojna światowa. W „Pamiętniku…” następuje jej streszczenie. Budynek szkolny na zmianę zajmują to wojska austriackie, to rosyjskie.

Nauczyciele Zawiłowicz i Kurzeja „zostali powołani do broni”, na stanowiskach pozostali Święs i Russówna, a przybyła Maria Stankiewiczówna. Na czas intensywnych działań wojennych ciało pedagogiczne całkiem się rozsypało: Stankiewiczówna wyniosła się do Krakowa, Russówna do Nowego Sącza, a Święs dołączył do Mereny w Kąclowej. W 1917 r. Stankiewiczówna wzięła urlop i już nie wróciła, przenosząc się z Galicji do Kongresówki – konkretnie do Miechowa. Kadrę wzmocniła za to Władysława Kmietowiczówna, która została do 1919 r., kiedy to z niewoli rosyjskiej wrócił Kurzeja.

W roku szkolnym 1920/21 otwarto szkołę w Bukowcu, a w 1923/24 – w Niecwi, toteż dzieci stamtąd przestały być uczniami w Lipnicy Wlk. W latach 1918-39 zaledwie czworo mieszkańców Lipnicy ukończyło szkoły średnie lub wyższe: Jan Jurek – gimnazjum, Anna Wilk – seminarium nauczycielskie, a Stanisław Szafrański i Władysław Kantor – seminarium duchowne. Tymczasem w latach 1945-73 same tylko studia wyższe ukończyło 16 osób, bo średnie wykształcenie uzyskała niezliczona ilość ludzi.

Po II wojnie światowej funkcjonowała nawet w Lipnicy szkoła zawodowa, której dyrektorem był Bronisław Rój (także kierownik SzP), zaś w latach 1963-73 – Szkoła Przysposobienia Rolniczego.

*Uwaga: pisownia oryginalna