LIBRANTOWA – Ochotnicza Straż Pożarna

– Od czasów wojska (służyłem w Wojskach Ochrony Pogranicza w Gdańsku) – relacjonował genezę prezes Jan Bieniek – lubiłem mundur i marzyłem o tym, żeby w Librantowej była Ochotnicza Straż Pożarna. Impulsem do jej utworzenia stała się powódź z 2001 r. Widząc, co się wtedy działo, postanowiliśmy dorobić się własnej jednostki.

OSP w Librantowej powstała więc w 2002 r. Prezesem został Bieniek, a naczelnikiem Mariusz Sowa. Tabor samochodowy stanowiły dwa wozy bojowe: od 2004 r. żuk (rok produkcji 1985) i od 2005 r. star 66 (rocznik 1986). Odziedziczony za darmo używany żuk pełnił wcześniej służbę w OSP Brzezna, a star został odkupiony przez Urząd Gminy w Chełmcu od OSP Mystków (jak podawał prezes Bieniek), OSP Mszalnica (według naczelnika Dariusz Bielaka) lub OSP Krasne Potockie (tak w księdze „Strażacy ziemi sądeckiej”).

Wozy bojowe dostali leciwe. – Ten nasz żuczek – opowiadał naczelnik Bielak – ledwo podjeżdża pod górę. A star też ledwo zipie i ciągle się psuje. NiktGO już nie chciał, a my go wzięliśmy, bo lepszy rydz… Na drugiej akcji sprzęgło się rozleciało.

Ponieważ librantowianie nie mają remizy, obydwa wozy garażowały w prywatnych zabudowaniach Piotra Dąbrowskiego, którego trzech synów należało do OSP, w tym Jacek był kierowcą i odpowiadał za sprzęt.

Prezes Bieniek marzył o budowie remizy, nawet grunt już zakupiono – 74 arów od Wiesława Słabego za 120 tys. zł. Ale szczerze musiał przyznać, że mając wybór, czy stawiać remizę, czy raczej halę gimnastyczną przy szkole, z ciężkim sercem, ale jednak wybrał halę jako inwestycję pilniejszą, bo remiza mogła poczekać. Naczelnika Bielaka zdążył już zmienić nowy – Krzysztof Wańczyk.