KRUŻLOWA WYŻNA I NIŻNA – Madonna z Krużlowej

Rzeźba tzw. Pięknej Madonny z Krużlowej, jedno z najcenniejszych w Polsce gotyckich dzieł sztuki, pochodzi może nawet z 1410 r. – dowodu potwierdzającego tę datę nie ma jednak żadnego. Jest cenna do tego stopnia, że nie pozwolono, aby marniała w wiejskim kościele, lecz w końcu XIX w. włączono do zbiorów dzisiejszego Muzeum Narodowego w Krakowie. Zabierając rzeźbę anonimowego mistrza (być może Mikołaja, zwanego Snycerzem, z Krakowa), galicyjskie władze z jednej strony uczyniły Krużlowej despekt, ale z drugiej strony i honor, gdyż niewiele wsi może poszczycić się tym, że eksponat z nich trafił aż do Muzeum Narodowego, najpierw w Sukiennicach, a od 1924 r. w wieży ratuszowej na Rynku.

Nie wiadomo, w jaki sposób rzeźba znalazła się w Krużlowej. Przypuszcza się, że gdy średniowieczne wyposażenie kościołów zastępowano barokowymi, mogła zostać usunięta jako niemodny relikt z którejś świątyni w Krakowie. Albo może eksmitowano ją z jakiegoś kościoła opanowanego przez zwolenników Reformacji, innowierców, arian.

Mierząca 1,19 m, filigranowa, nieco skośnooka Madonna, unosząca i po macierzyńsku piastująca pucułowatego Jezuska z odstającymi uszami, była kiedyś elementem tryptyku, o czym świadczy zapis z wizytacji biskupa krakowskiego Piotra Tylickiego w 1607 r. Inne zapisy i ślady wskazują, że rzeźbę wykonaną z lipowego drewna musiano obrabować (Szwedzi w czasie potopu?) ze świecidełek na koronach. Z biżuterii pozostał jej bowiem tylko diadem na szyi z domalowanymi perłami.

W 1889 r. ówczesny wygląd Madonny o twarzy przepojonej nieziemską słodyczą odrysował 20-letni Stanisław Wyspiański, a spopularyzowana w ten sposób trafiła 10 lat później do Muzeum Narodowego w Krakowie. Bo z biegiem czasu ulegała degradacji: początkowo znajdowała się w ołtarzu głównym, potem przeniesiono ją do bocznego, następnie do kruchty. Do muzeum zabrano ją już ze strychu, gdzie trafiła jako toczony przez korniki rupieć…

104-letni Józef Obrzut, który urodził się w 1883 r., czyli pamiętał jeszcze Madonnę w Krużlowej, upierał się swego czasu przy tym, że wyekspediowano ją na strych, gdyż miejscowe kobiety, strojąc figurę na święta, wolały od starej-drewnianej nową-gipsową, gdyż na tej drugiej lepiej układały się szaty… Bowiem z czasem oryginalna Madonna nieco utyła od kolejnych warstw farby, które nakładano jedna na drugą, gdy pojawiały się odpryski. W Krakowie poddano ją renowacji i konserwacji. Uratowano ją w samą porę, bo w Krużlowej jej przeznaczeniem byłby zapewne opał…

W 1940 r. zarekwirowali jąNIEMCY (niejaki Kneisel dokonał restauracji, wyjątkowo fachowej jak na owe czasy!) i ustawili w gabinecie generalnego gubernatora Hansa Franka na Wawelu. Ponoć w 1945 r. odnalazła się w wawelskim magazynie, choć z ustnej relacji prof. Karola Estreichera (za jego sprawą powrócił do Polski m.in. zagrabiony przez funkcjonariuszy III Rzeszy ołtarz Wita Stwosza), wynikało, że raczej w podmonachijskiej rezydencji hitlerowskiego dygnitarza…

Po wojnie eksponowano ją w Domu Szołayskich (obecnie Muzeum Wyspiańskiego), od 1994 r. znów na Wawelu, a od 2007 r. w pałacu biskupa Erazma Ciołka. Zdarza się jednak, że peregrynuje na wystawy (Expo ’58 w Gandawie, Bordeaux 1961, Londyn 1970, Schallburg w Austrii 1986,WARSZAWA 1987).

Od 1963 r. oryginalną, ubraną w bogate szaty Madonnę z golutkim Dzieciątkiem trzymającym okrągły przedmiot (jabłko, będące symbolem władzy?) zastępowała w krużlowskim kościele wierna kopia dłuta Mieczysława Stobierskiego. W 2000 r. skradli ją nieznani do dziś sprawcy. A gdyby tak Muzeum Narodowe nie skonfiskowało prawdziwej? Obecnie eksponowana jest nowa kopia wykonana w 2002 r. przez Jana Wątora z Pcimia.