Kicznia jest wysuniętym na północny zachód sołectwem gminy Łącko. Jest rozrzucona – na samej tylko długości ciągnie się przez 7 km. Zamieszkuje ją ok. 850 osób, etnograficznie zaliczanych do grupy górali łąckich. Wieś usytuowana jest w Beskidzie Wyspowym u stóp Modynia (1025 m n.p.m.), na który i z którego prowadzą szlaki turystyczne. Mimo tak korzystnego położenia brakuje tu gospodarstw agroturystycznych. W kronice OSP znajduje się zapis, że po II wojnie światowej Kicznia była jedną z najuboższych i najbardziej zacofanych wsi. Po wojnie człowiekiem, który wiele zrobił dla gromady był Stanisław Myjak, za którego sprawą m.in. w latach 60. dokończono regulację Potoku Zakiczańskiego. Zaczęli to jeszcze w czasie okupacjiNIEMCY, ale polscy robotnicy pod ich nadzorem doprowadzili prace tylko do centrum wsi. A odcinek od kościoła do zapory Kicznia zawdzięcza nieżyjącemu już Myjakowi.
Sołtys Antoni Faron określa Myjaka słowem „społecznik”, ale z kroniki dawnego sołtysa Jana Szlęka wynika, że Myjak nie działał sam, do zarządów dróg wodnych w Nowym Sączu i Krakowie jeździli bowiem wspólnie z sołtysem, a w dodatku starania o regulację potoku Myjak podjął we własnym interesie, bo – jak się okazuje – był młynarzem, a młyn zapewne był wodny…
Wieś leży na uboczu. Dawniej droga się w niej kończyła (najdawniejsza biegła zresztą praktycznie po dnie potoku, dopiero później wytyczono ją wyżej) i dalej rozciągały się tylko lasy. Teraz można już przejechać przez góry do Młyńczysk i Jastrzębia.
Kicznia zachowała charakter rolniczy. Część gospodarstw specjalizuje się w sadownictwie, przeważnie śliw, ale nie są to przedsięwzięcia na dużą skalę, raczej drobne. Kicznianie uważają swoją śliwowicę za znacznie lepszą od łąckiej i z tego względu domagają się uznania ich miejscowości za prawdziwą stolicę tego napitku. Twierdzą nawet, że ta niby łącka w rzeczywistości pochodzi z Kiczni, bo mieszkańcy Łącka zaopatrują się w trunek właśnie u nich.