DŁUGOŁĘKA-ŚWIERKLA – kronika szkolna

Na okładce kajetu figuruje wprawdzie napis „Kronika szkolna nr 3 od 1928-58”, ale pierwsze słowa zapisane przez nauczycielkę Stanisławę Stańczykiewiczównę na liniowanych kartkach zaprzeczają owemu „nr 3” w tytule: „Ponieważ dotychczas w tutejszej szkole kroniki nie było, zaprowadzam ją”.

I autorka notuje dalej, nie nadużywając przy tym znaków interpunkcyjnych: „Historya tej szkoły jest taka sama jak wielu innych po wsiach. Dawniej uczył tylko jakiś wędrowny po domach zimą lub też kogo było stać posyłał dziecko do Przyszowej oddalonej o 6 km. Dziecko szło samiutko – wracało wieczór. Z czasem wynajęto chałupę i znowu dzieci cały dzień przebywały w szkole, ale przynajmniej było to już we wsi. Pod naciskiem władz postarała się gmina o szkołę. Wyznaczyła kawałek >kamieńca< jako miejsce, na którym mają zbudować szkołę. Postawiono budynek 11 m długi wraz z mieszkaniem nauczyciela”.

Zmorą był zawsze grzyb. Stańczykiewiczówna tak o tym pisze: „Postawiono szkołę, aby była, ale jak postawiono o to nie dbano! W parę lat później grzyb zniszczył podłogi, które musiano wstawiać i to powtarzało się co roku. Ponieważ jednak wadliwie była postawiona szkoła, musieli ją zburzyć i ze starych drzew z dodaniem paru nowych postawiono powtórnie w tym samym miejscu cokolwiek większych rozmiarów o 1 m. Grzyb niszczył dalej, podłogi wyjmowano co roku. Dopiero w roku 1927 gdy przewodniczącym szkolnym został Józef Kurowski zajął się gorliwiej szkołą i wykończył i wszelkiemi środkami niszczy grzyba! Starania jego są wielkie, ale mało owocne, gdyż naczelnik gminy Franciszek Gomółka szkołą się nie interesuje”.

W 1930 r. Irena Kulpińska, następczyni Stańczykiewiczówny, też konstatuje: „Teren na którym postawiono drugą izbę lekcyjną i mieszkanie dla drugiego nauczyciela był nieodpowiedni, bo zciekała woda z drogi i pola Jurkowskiego”.

W okupacyjnym roku szkolnym 1941/42 sytuacja niewiele się zmieniła, co ówczesny kronikarz, prawdopodobnie Antoni Kukuła, tak kwituje: „Część przybudowana budynku niezdolna jest do użytku z powodu wilgoci i zgnicia podłogi”. Grzyb zaatakował także nowy budynek szkolny oddany w 1948 r. Już bowiem w roku szkolnym 1949/50 znajdujemy adnotację o tej wiecznej zmorze.

Stańczykiewiczówna tak opisuje sytuację w 1928 r., nadal oszczędnie racjonując znaki przestankowe: „Szkoła tutejsza na zimę jest zupełnie nie zaopatrzona. W izbie szkolnej pojedyncze okno, powała dziurawa zupełnie ciepła nie zatrzymuje i chociaż piec pękał od gorąca na środku klasy było zupełnie zimno dzieci zmarznięte tuliły się koło pieca”.

Ta sama nauczycielka zajęła się także mieszkańcami wsi: „Ludność tutejsza nie można powiedzieć aby była zła, ale bardzo jeszcze w ciemnocie pogrążona. Przede wszystkim mniemają, że szkoła jest własnością gminy więc można ją po kawałeczku roznieść. Zawsze też po wakacjach dużo rzeczy ginie. Nie robią to starsi tylko młodzież, ale winę ponoszą władze gminne pozostawiające szkołę podczas wakacji bez opieki”.

W 1930 r. w kronice zmienia się charakter pisma i z kontekstu można przypuszczać, że zaczęła ciągnąć tę pisaninę nowa nauczycielka – Irena Kulpińska, która też zresztą nie przesadzała z interpunkcją. Nowa autorka podawała: „Ponieważ przybywało do tejże szkoły dzieci kierownictwo czyniło starania z przewodniczącym Rady szkolnej o przybudowanie drugiej izby lekcyjnej. Ludność gminy Świerkla i Długołęka opodatkowała się trochę zaciągnięto długu i w ciągu 2-3 lat wybudowano drugą klasę. Przy budowie jeden z robotników Obrzut spadł ze stragaża [? – przyp. IrP] i uległ złamaniu kręgosłupa (…) zmarł osierocając żonę i dwoje dzieci, sam będąc w młodym wieku”.

W 1932 r. władze utworzyły szkołę dwuklasową i przysłały drugą nauczycielkę. Jak to przeważnie bywa – na wzrost liczby uczniów zareagowały z opóźnieniem, akurat wtedy, gdy zaczęło ich ubywać. Kronikarka tak bowiem w owym roku pisze: „wskutek ciężkiego kryzysu rolniczego, który z każdym rokiem wzmagał się, dzieci poczęło ubywać w szkole, bo rodzice z powodu braku środków na wyżywienie i okrycie dzieci oddawali je masowo na służbę pastuszków i chlebodawcy nie chcieli posyłać ich do szkoły. To też po 3 latach dwuklasowa szkoła w 1935 r. przeszła znowu do stopnia jednoklasowego”.

Z kroniki wynika, że po wybuchu II wojny światowej nastąpiła przerwa w funkcjonowaniu szkoły. Ponownie naukę zorganizowano w 1941 r. Nauczycielami byli Mieczysław Cholewa i Antoni Kukuła. Ten drugi, przesiedlony z Ziemi Sieradzkiej, został kierownikiem. Być może to on prowadził dalej kronikę: „drugą klasę wynajęto w sąsiednim domu u Jana Jurkowskiego, a przybyły nauczyciel zamieszkał u Marii Platy >pod lipą<. Umeblowanie do nowej klasy wypożyczono u męskiej szkoły powszechnej w Starym Sączu”.

W roku szkolnym 1941/42 uczęszczało: 46 uczniów do I klasy, 37 do II, 30 do III, a 18 do IV, czyli w sumie 131. W następnym roku szkolnym naukę rozpoczęło 136 uczniów, ale zaraz wybuchła epidemia czerwonki i przerwa trwała od 15 września do 2 listopada. We wsi zmarło 25 osób, w tym dwoje uczniów.

PODRĘCZNIKImieli wyłącznie pierwszoklasiści. Gmina dostarczyła opał dopiero w połowie grudnia. Do tego czasu uczniowie zbierali chrust. Ponieważ nie mogli nastarczyć, stłoczono ich wszystkich w jednej izbie. Wyobraźmy to sobie: ponad 130 osób! Wiele się w tych warunkach zapewne nie nauczyły, a przynajmniej nie tego, co należało…

NIEMCYzresztą postanowili wykorzystać dzieci jako tanią siłę roboczą: „Władze szkolne położyły nacisk na zbieranie ziół leczniczych (…). Szkoła tutejsza zebrała do 1 lipca i odstawiono do spółdzielni w Gostwicy 44 kg 50 dkg liści brzozy, 11 kg liści podbiału, 80 dkg kwiatu czarnego bzu, 1 kg 20 dkg perzu. Za dostarczone zioła otrzymano 40 zł 49 groszy, z pieniędzy tych zakupiono kałamarz i atrament dla szkoły, aby nareszcie dzieci nie nosiły atramentu, co sprawiało dzieciom dużo trudności, ponieważ nosząc kałamarze tłukły je w drodze i brudziły się lub zapominały przynosić, co utrudniało prowadzenie lekcji piśmiennych”. Trzeba przyznać, że hitlerowski najeźdźca z właściwą sobie skrupulatnością potrafił zadbać o higienę osobistą uczniów i jakość oferowanego im nauczania…

Aż do pojawienia się Armii Czerwonej nikt natomiast nie troszczył się o pozostałe sprawy i trzeba je było rozwiązywać we własnym zakresie: „W obejściu szkoły jest gleba gliniasta, dlatego po najmniejszym deszczu tworzy się błoto, a gdy przyjdą roztopy wiosenne z trudnością wyciąga się nogi z gliny, toteż koniecznym było przeprowadzić chodniki do studni, ustępów i drewutni. Chodniki ułożono własnym kosztem – dzieci na zajęciach praktycznych naniosły kamieni, a sam kierownik szkoły w czasie wakacji bezinteresownie ułożył bruk, aby ułatwić utrzymanie czystości w własnym mieszkaniu i klasie”. Z tych słów wynika, że okupacja tylko utrwaliła feudalno-kapitalistyczno-sanacyjne stosunki w postaci wykorzystywania nieletnich do prac gospodarczych.

Po okupacji kierownictwo już 7-klasowej placówki objął Mieczysław Herbut, który uczył razem z żoną Genowefą oraz kol. Janiną Tokarczyk. W roku szkolnym 1946/47 rozpoczęła się budowa nowej szkoły, a na okolicę spadł straszny grad, który zniszczył uprawy i plony, co wywołało głód oraz konieczność dożywiania uczniów poprzez dostarczanie im w szkole suchego prowiantu.

W ogóle kronika bogata jest w opisy pór roku, w czym nieco przypomina powieść „Chłopi” noblisty Władysława St. Reymonta. Dorocznie dowiadujemy się więc drobiazgowo, czy w lecie było ciepło, a w zimie – zimno, ile było stopni i ile napadało śniegu, czy jesień była słotna i czy wiosna tym razem spóźniła się, czy też nadeszła w samą porę, okrywając kwieciem łąki i drzewa owocowe. W wielu miejscach ta kronika pełni raczej rolę pamiętnika jej aktualnego autora.

W roku szkolnym 1948/49 na kierowniczkę awansowała wspomniana kol. Tokarczyk, oddano do użytku nową szkołę, a jej personel uzupełnili Maria Szewczyk i AdamJAWOR ze Starego Sącza. Z tym drugim wkrótce zaczęły się kłopoty, o czym donosi się w roku szkolnym 1949/50: „Ponieważ jednak p. Jawor A. nie wypełnia należycie swych obowiązków i opuszcza bez usprawiedliwienia dużo dni, zostaje zwolniony z zawodu przez Inspektora Szkolnego”.

Niesubordynowanego Jawora zastąpiła Urszula Jurys. Równocześnie nauczycielkę Szewczyk przenosi się do Obidzy, a na jej miejsce przysyła Erazma Rolę. W roku szkolnym 1950/51 przybywa ze Śląska Julia Olchawa, odchodzi Rola i zjawia się Barbara Mazur ze Starego Sącza. W roku szkolnym 1951/52 kierowniczką zostaje Julia Olchawa, a grono powiększają absolwentki Liceum Pedagogicznego ze Starego Sącza Irena Olchawa i Wanda Śmierciak. W roku szkolnym 1952/53 uczęszczało 143 uczniów, z których sklasyfikowano 139.

Po wojnie szybko pojawiają się znaki czasu. Przede wszystkim zabrano się za nauczycieli, których wcielono do armii pracowników frontu ideologicznego: „Od dnia 17 maja 1950 została zaprowadzona socjalistyczna dyscyplina pracy. Nauczycielstwo bierze udział w dokształcaniu ideologicznym”.

Potem przystąpiono do karczowania analfabetyzmu. W roku szkolnym 1949/50 w szkole odbył się pierwszy KURS nauki początkowej dla dorosłych (analfabetów)”. Zaczęło go 20 osób, ale egzamin złożyło zaledwie 7, choć nie podano z jakim skutkiem… Kurs trzeba było zatem powtórzyć w roku szkolnym 1950/51: „W grudniu rozpoczął się znów kurs analfabetów, ci którzy w ubiegłym roku zaniedbali, byli zmuszeni uczęszczać w tym roku, lecz zgłosiło się tylko 2-ch, a inni mają być przymusowo pociągani”.

Przymusowo nauczeni czytać i pisać nareszcie mogli docenić dobrodziejstwo przyjaźni ze Związkiem Radzieckim. Na odcinku szkolnym służyły do tego liczne akademie ku czci. Np. w roku szkolnym 1952/53 obchodzono następujące uroczystości:

  1. Rozpoczęcie roku szkolnego
  2. Święto Pracy
  3. Urodziny Bieruta
  4. Święto Kobiet
  5. Śmierć Józefa Stalina
  6. Urodziny Józefa Stalina
  7. Zjednoczenie Partii
  8. Rewolucja Październikowa
  9. Przyjaźń Polsko-Radziecka
  10. Dzień Dziecka
  11. Zakończenie roku szkolnego

W roku szkolnym 1953/54 do tego bogatego zbioru doszły Dzień Wojska Polskiego, choinka, rocznica śmierci Lenina i obchody II Zjazdu PZPR. W roku szkolnym 1954/55 ubyły rocznice Stalina, Bieruta i Lenina, co świadczyło o chwianiu się stalinizmu. W roku szkolnym 1955/56 przybyły Rok Mickiewiczowski i Dzień Harcerza, co było dowodem na dyskretne przeminięcie stalinizmu. Przez cały ten mroczny czas trwała w szkole nauka religii, np. w roku szkolnym 1951/52 uczył jej ks. Julian Gorczyński.