CZARNY POTOK – ochotnicza straż pożarna

Inicjatorem jej powołania był w 1937 r. nowy wówczas proboszcz ks. Franciszek Dyda. Wśród założycieli byli także pierwszy prezes Piotr Cycoń (w czasie II wojny światowej służył w armii gen. Andersa na Zachodzie), późniejszy prezes Wojciech Hejmej (zastąpił wojennego komendanta Józefa Arendarczyka, który po okupacji niemieckiej wyjechał na Ziemie Odzyskane) i organista Kazimierz Baran.

Pierwsze 4 uniformy zakupili za uciułane przez siebie fundusze, następnych 8 przekazała komenda Straży Pożarnej w Krakowie. Jeszcze później w skład paradnego stroju wyjściowego weszły gustowne czarne peleryny góralskie, które są w użyciu do dzisiaj. Druhowie wyglądają w nich jak Zorro…

Remizy długo nie mieli, a sprzęt garażowano w stodołach u druhów. Jeszcze w czasie okupacji niemieckiej czarnopotoczanie otrzymali bowiem sikawkę ręczną typu kiwajka (mają ją do dzisiaj, mimo wielu ofert od potencjalnych kupców-kolekcjonerów…), a po kilkunastu latach wzbogacili się o motopompę. Cały ten arsenał przeciwpożarowy był mobilny dzięki zaprzęgom konnym.

Na powojennej parcelacji gruntów OSP zyskała 28 arów, na których w 1962 r. stanęła skromna strażnica. Po ok. 10 latach od otwarcia remizy zmotoryzowano się za sprawą żuka, jaki trafił z Powiatowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu. Służył do 2008 r., kiedy z powodu śmierci technicznej został złomowany.

Trzy lata wcześniej za pośrednictwem Agencji Mienia Wojskowego z jednostki wojskowej w Nisku przybył star 244 z motopompą. A żeby star się zmieścił do garażu, trzeba było rozbudować dla niego miejsce postojowe przewidziane wcześniej dla mniejszego żuka.

Od święta zdarza się druhom z Czarnego Potoku zabezpieczanie imprez, w tym takich słynących szeroko bachanalii, jak Święto Kwitnących Jabłoni, Dni Łąckiej Śliwowicy i Owocobrania.

Prezesi i naczelnicy