BEREST – okres łemkowski

Do 29 czerwca 1947 r. Berest był wsią łemkowską. Tego dnia wysiedlono blisko setkę rodzin łemkowskich, a oszczędzono tylko 6 – w drodze wyjątku pozwalano bowiem na pozostanie rodzinom mieszanym oraz osobom zasłużonym dla ówczesnych władz.

Z łemkowskiego morza głów w południowej-wschodniej części Beskidu Sądeckiego wystawały kiedyś tylko odosobnione wyspy polskie. W Bereście mieszkał gajowy Ptak, nauczyciele Ziębowie, o których będzie także mowa we części poświęconej szkole oraz dróżnikCHMURA. Dzisiaj słowo „dróżnik” ma inne znaczenie niż kiedyś. Chmura nie mógł być dróżnikiem kolejowym, bo jak wiadomo, przez Berest tory kolejowe nie prowadzą do dzisiaj. Zadanie ówczesnego dróżnika polegało na tym, że przy pomocy ubijaka łatał dziury w bitej drodze publicznej. Wieś leży bowiem przy drodze Grybów-Krynica zwanej kiedyś cesarką, bo zbudowanej za panowania cesarza austrowęgierskiego Franciszka Józefa, a ukończonej w 1913 r., tak że akurat na I wojnę światową przydała się, jak znalazł. Wyasfaltowano ją dopiero w 1961 r.

Już w XIX wieku istniał w Bereście dość silny ruch staroruski, powstała tu m.in.BIBLIOTEKA cerkiewna, w której znajdowało się ok. 100 woluminów. W 20-leciu międzywojennym działała czytelnia i inne organizacje łemkowskie.

Bereścianin Michał Oleśniewicz wydał w Legnicy w 2009 r. album „Dola Łemka”, w którym zawarł wspomnienia i bogatą dokumentację fotograficzną. Z tej publikacji wynika, że koegzystencja polsko-łemkowska nie przebiegała tutaj zupełnie bezkonfliktowo. W 1938 r. do polskiego obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej, który władze sanacyjne urządziły dla osób nieprawomyślnych, wywieziono ostrzegawczo Józefa Monczkę z Berestu. Gdy wypuszczono go po kilku miesiącach, dowiedział się, że trafił za kratki za sprawą nauczyciela Jana Zięby, który oskarżył go przed władzami o ukraiński nacjonalizm.

Oleśniewicz przytacza również zdarzenie, którego był świadkiem. Oto nauczyciel Zięba miał uświadamiać uczniów łemkowskich, że żyją w Polsce i jedzą polski chleb, na co jeden z nich – Jan Warcholak – odpyskował, że są Rusinami, a chleb jedzą swój. Na to dictum Zięba kazał Warcholakowi spuścić spodnie, po czym wręczył kij Hilaremu Jaworskiemu i kazał bić w wypięty zadek kolegi. A kiedy ten ośmielił się odmówić wykonania polecenia, strzeliłGO w twarz aż polała się krew z nosa. Hilary wrócił do szkoły z ojcem, który zagroził Ziębie, że poskarży na niego inspektorowi szkolnemu. Nauczyciel zmitygował się i przeprosił, a potem już nigdy uczniów nie tłukł. Widać jednak było, że odnosi się do nich niechętnie, a oni się go bali.

W czasie II wojny światowej Łemkowie walczyli po obu stronach frontu. Zaczynali od polskiego wojska w trakcie kampanii wrześniowej w 1939 r. Sierżant Jan Merena z Berestu wycofywał się z całym oddziałem przez most w Gorlicach, gdy nadleciałNIEMIECKI samolot i zasypał żołnierzy gradem kul. Jedna z nich trafiła Merenę. Został ranny, ale przeżył wojnę, zmarł już po niej i jest pochowany w Nowym Sączu.

Pewną liczbę łemkowskich uczniów seminarium nauczycielskiego w Krynicy niemieccy okupanci wcieliliGO dywizji SS Galizien, formacji znanej z bestialstwa. Esesmanami zostali także bereścianie Jan Maściuch i Aleksander Biszko. Nieznany jest los pierwszego z nich, ale Biszko ponoć uciekł z hitlerowskiego wojska, ponoć ukrywał się i przeczekał gdzieś wojnę, a po wyzwoleniu wrócił do Berestu. Natychmiast jednak zgłosił się do Armii Czerwonej i w jej szeregach doczekał końca wojny. W niczym mu to nie pomogło, bo i tak w 1947 r. został wysiedlony z Berestu, a gdy transport przejeżdżał przez Jaworzno, wygarnięto go z wagonu i osadzono w tamtejszym obozie dla volksdeutschów, kolaborantów, nacjonalistów ukraińskich i innych podejrzanych osobników wszelkiego autoramentu. Zapadł tam na zdrowiu i po uwolnieniu zmarł przedwcześnie.

Na ochotnika do Armii Czerwonej oprócz wspomnianego Biszki wstąpiło dwóch innych mieszkańców Berestu, a ok. 10 następnych zabrano przymusowo. Wśród nich autora „Doli Łemka” Michała Oleśniewicza, ale komisja lekarska orzekła, że jest niezdolny do służby wojskowej i zwolniła go do domu. Ze wszystkich bereścian walczących na wojnie w szeregach Armii Czerwonej zginęli akurat ci dwaj, którzy zgłosili się do niej na ochotnika: Nestor Oleśniewicz i Jan Hołowiak…

Przed wybuchem II wojny światowej mieszkało w Bereście 5 rodzin polskich, 3 żydowskie, jedna cygańska oraz 115 rodzin łemkowskich. Okupacji niemieckiej nie przeżyła żadna żydowska (w sumie 22 osoby) oraz cygańska. Tuż po wojnie ok. 15 rodzin łemkowskich zaagitowano do przeprowadzki na Ukrainę, gdzie akurat zastali Wielki Hołodomor… Akcja „Wisła” dotknęła więc tutaj ok. 95 rodzin, bo – jak wspomnieliśmy – 6 zostało w Bereście.

W niedzielę 29 czerwca 1947 r. o wschodzie słońca do okien łemkowskich chyży (domów) załomotali polscy żołnierze i dali dwie godziny na spakowanie się. Michał Oleśniewicz pisze, że w tym rozgardiaszu i popłochu zdążył jeszcze pobiec do cerkwi, żeby zadzwonić z niej na trwogę i pożegnanie… Rano konwój ruszył do Grybowa w otoczeniu wojska pod bronią.

W Grybowie dwa dni biwakowali na placu targowym, a jeszcze jeden na stacji kolejowej, po czym kazano im ładować się do wagonów towarowych. Mieszkańcy Berestu zostali wyekspediowani na czużynię (obczyznę) do dolnośląskich powiatów Bolesławiec,JAWOR, Oleśnica, Środa Śląska, Wschowa i Złotoryja. Oleśniewiczowie trafili do Konradowa pod Oleśnicą. Przybyli jednak tam bez głowy rodziny – Pawła Oleśniewicza aresztowano bowiem w Oświęcimiu i tak jak wspomnianego Biszkę wysłano do obozu w Jaworznie, gdzie dla postrachu spędził 8 miesięcy. Podobno wyłącznie z tego powodu, że miał rodzinę w Ameryce…